sobota, 11 marca 2017

Miasto Popiołów cz.I


W mieszkaniu czarownika panowało zamieszanie. Znów miał tę wątpliwą przyjemność goszczenia stada niedorosłych Nocnych Łowców. Praktycznie od zawsze miał jakiś kontakt z Nephilim, raz lepszy, raz gorszy, ale ostatnimi czasy nie było dnia spędzonego bez tego znamienitego towarzystwa. Czuł się jak za dawnych lat, znów podpisywał umowy z Clave i gościł w swoim przecudownym mieszkaniu hordy dzieciaków. W sumie nie miałby nic przeciwko, gdyby nie to, że hałastra zaczynała się kłócić. No po prostu świetnie, tego jeszcze brakowało. Najlepiej niech wyciągną te swoje odblaskowe mieczyki i poplamią mu dywan krwią! No przepraszam bardzo, ale kto to będzie potem sprzątał?!

- Nie ma mowy, żebym was puścił- oświadczył Jace. - Użyję siły jeśli będę musiał.

  No dobra, czas uspokoić rozbrykaną młodzież. W końcu był przygotowany na taki obrót wydarzeń. Podwinął rękawy zielonego, jedwabnego szlafroka i rozsiadł się wygodnie na krześle.

- Choć to brzmi kusząco, jest inne wyjście.

- Jakie? Jest umowa z Clave. Nie można jej obejść.

- Ja mogę. - och, jakie te dzieciaki teraz są niemądre i niedomyślne. Uśmiechnął się szeroko. - Nigdy nie wątp we mnie Nocny Łowco, bo moje talenty są niezrównanie i imponujące. Zaczarowałem umowę z Inkwizytorką tak, że mogę wypuścić cię na krótko, jeśli inny Nephilim zajmie twoje miejsce.

- A gdzie znajdziemy takiego... Aha, masz na myśli mnie. - Jak to dobrze, że Alec był taki domyślny.

- Już nie chcesz iść do Jasnego Dworu? - spytał Jace

- Myślę, że raczej powinieneś iść ty niż ja. Jesteś synem Valentine’a, i to ciebie z pewnością chce zobaczyć królowa. Poza tym jesteś czarujący. Może nie w tym momencie, ale zwykle tak. A fearie są bardzo podatne na czyjś urok.

  Poszło zaskakująco łatwo i nikt nie robił żadnych problemów, co Magnusa mile zaskoczyło. Nephilim mieli niemiły zwyczaj komplikowania wszystkiego czego tylko dotkną, a Bane doświadczył tego w swoim długim życiu niezliczoną ilość razy. Odetchnął więc z ulgą gdy grupa składająca się z Jace’a, Clary i chłopaka-szczura opuściła jego mieszkanie.
   Przez chwilę stali z Aleckiem na środku pokoju wpatrzeni w zamknięte drzwi i milcząc wsłuchiwali się w cichnące odgłosy rozmów i skrzypienie starych schodów. Gdy do ich uszu dotarł dźwięk zatrzaskiwanych frontowych drzwi jak na zawołanie odetchnęli głęboko i spojrzeli na siebie.

- Czego ja się spodziewałem - mruknął Alec. - Od początku to planowałeś, prawda? Nie zaczarowałbyś tej umowy gdybyś nie był pewien, że koniec końców Jace będzie chciał się stąd wyrwać. Nie pomyślałeś o tym, że mógłbym się nie zgodzić lub znaleźć na moje miejsce kogoś innego?

  Bane pstryknął palcami, z pomiędzy których wyleciały szmaragdowe iskry. Okrągły stół razem z krzesłami i pustymi kubkami zniknął, a w jego miejsce pojawiła się wygodna, kanapa obita czerwoną skórą. Lightwood usiadł na niej i oparł łokcie na kolanach.

- To nie tak, że nie pomyślałem o tym Aleksandrze - Magnus stanął przed nim, przyglądał się jego jasnej skórze i próbował spojrzeć w błękitne oczy chłopaka, niestety ten nie patrzył na niego chowając źrenice za długimi, czarnymi rzęsami. - Ja po prostu od początku wykluczyłem taką możliwość. Przecież cię znam.

- Spotykamy się dopiero od kilku tygodni. Jesteś pewien, że znasz mnie aż tak dobrze?

- Tak. Bo jesteś osobą, z której można czytać jak z otwartej księgi. - zauważył, że chłopak skrzywił się nieznacznie. Wzrok Bane’a przewędrował z gładkiej twarzy Aleca na jego szyję i od razu dostrzegł lekko zaróżowione miejsce. Jeszcze dwa dni temu ślad był bardzo widoczny, jaśniejący intensywną czerwienią na tle bladej skóry. Czarownik wyciągnął dłoń i z uśmiechem satysfakcji na ustach delikatnie musnął palcami podrażnione miejsce. Alec prawie podskoczył zaskoczony łagodnym dotykiem.

-Ktoś zauważył? - spytał Magnus odsłaniając idealne, lśniące niczym wyszlifowane diamenty, zęby.

-Przestań, proszę. - chwycił się za szyję, a jego twarz przybrała soczyście czerwony kolor. - Tak - dodał cicho po krótkiej chwili.

-Naprawdę? Kto? - na twarzy czarownika pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Usiadł na kanapie obok Aleca i przyglądał mu się roziskrzonym wzrokiem.

-Jace - plama po rozlanym winie zdobiąca parkiet na drugim końcu pokoju była zaskakująco interesująca i warta poświęcenia jej dużej ilości uwagi.

- I co mu powiedziałeś? Bo na pewno próbowałeś coś wymyślić.

- Że przewróciłem się w parku.

-Na szyję? - podziemny wybuchnął głośnym, melodyjnym śmiechem. Alec, o ile to było w ogóle możliwe, zrobił się jeszcze bardziej czerwony. - Och, mój ty słodki...

- Nie powinieneś więcej tego robić - burknął zawstydzony.

-Malinek? Dlaczego? Bo nie wmówisz mi, że nie sprawia ci to przyjemności.

-Co? Nie! Znaczy tak. To znaczy, nie!.. ech... - w końcu błękitne oczy zwróciły się w stronę Magnusa i przez chwilę jakby z fascynacją przyglądały przystojnej twarzy. - Chodzi mi to to że nie chcę...

-Nie chcesz, żeby Jace widział. - dokończył Bane, a radość w momencie zniknęła z jego kocich oczu. - No cóż, masz rację, przecież nawet nie jesteśmy parą. Zwłaszcza, że nikt nie miał się dowiedzieć. - wstał, obszedł mebel dookoła i usiadł na oparciu kanapy tyłem do Aleca, wpatrzony krajobraz za oknem.

-Nie do końca o to mi chodziło - mruknął chłopak.

-Nie musisz udawać, Aleksandrze. Pamiętam jak się umawialiśmy. Tylko... zrozum jakie to uczucie gdy widzę jak kładziesz swoją dłoń na plecach Jace’a, albo gdy zwracasz się do mnie tak oficjalnie gdy rozmawiamy w towarzystwie. „O co chodzi, Magnusie” , „Magnusie, pokaż się” , Magnusie to, Magnusie tamto. Trzymasz dystans nie tylko fizyczny. Za wszelką cenę starasz się podkreślić, że całkowicie nic nas nie łączy.

-A co mam zrobić jeśli ty robisz wszystko zupełnie na odwrót - odwrócił się lekko unosząc głos. Bane również na niego zerknął wpatrywali się w siebie nawzajem zawzięcie. - Co to było za przywitanie? „Alec, mój drogi”? Na prawdę?

-Zawsze się tak z tobą witam, czy to w czymś przeszkadza? - wzruszył ramionami i kontynuował przyglądanie się ulicy przez szybę nie grzeszącą czystością.

-Tak, przeszkadza, bo jak już wcześniej sam wspomniałeś mamy umowę. - zapanowała krótka chwila ciszy. Alec odetchnął głęboko i kontynuował już spokojniej. - Przecież ci tłumaczyłem moje powody. Dlaczego nie możesz ich po prostu zaakceptować? Zawsze robisz wszystko po swojemu, nie możesz pomyśleć przez chwilę o moim położeniu?

- To nie tak, że nie wiem o co chodzi. Spójrz na mnie i powiedz mi, jakie zwierze ci przypominam?

-Co to za pytanie- Alec próbował zachować powagę, ale uśmiech mimowolnie wpełzł na jego wargi.- Zmieniasz temat.

-Po prostu odpowiedz.

-No.. więc... Najbardziej przypominasz mi kota. - stwierdził po krótkim zastanowieniu.

-Właśnie! Kota! A co potrzebuje kot, by wieść szczęśliwe życie? Pozwól, że cię oświecę. Kot potrzebuje po pierwsze dużo snu, po drugie dużo jedzenia a po trzecie dużo czułości. - Alec zaśmiał się cicho. - No popatrz na takiego przeciętnego Puszka. Wystarczy go przytulić i podrapać za uchem, żeby poprawić mu nastrój.

   Magnus poczuł za sobą ruch na kanapie. Pewnie Lightwood wyłożył się rozbawiony na kanapie Zawsze tak robił, gdy rozmowa z poważnej przechodziła w zwykłą pogawędkę. Jakież było jego zdziwienie gdy poczuł za uchem lekki dotyk, który po chwili przerodził się w przyjemne drapanie. Nie odwrócił się. Przymknął tylko oczy jak kot i rozkoszował przyjemnym i niespodziewanym przejawem czułości ze strony chłopaka.

- Rzeczywiście, zupełnie jak kot - Alec wciąż drapał czarownika za uchem, rozbawiony jego reakcją. Ten zamruczał cicho, potwierdzając obserwacje chłopaka. Trwali tak jeszcze krótką chwilę po upłynięciu której Magnus odwrócił się i zadowolony przytulił chłopaka.

-Tak niewiele mi potrzeba do szczęścia. - prawie szepnął wprost do jego ucha.

****


Oglądanie „Gilligan’s Island” po raz trzeci albo czwarty dla zwykłego człowieka byłoby rzeczą nużącą. Zwłaszcza, jeśli miało się znakomitą pamięć i bez problemu potrafiło recytować kolejne sceny, zachowania bohaterów a nawet niektóre dialogi. Tak, Magnus znał ten serial praktycznie na pamięć, ale nie był zwyczajnym człowiekiem. Był Wysokim Czarownikiem Brooklynu, a dla Aleca potrafił nawet po raz kolejny obejrzeć ten serial i czerpać z tego przyjemność. No bo cóż mogło być rozkoszniejszego niż siedzenie z wyjątkową osobą na wygodnej kanapie, pod ciepłym kocem i wcinanie popcornu z masłem z wielkiej, różowej, plastikowej miski. Magnus mógłby spędzić tak cały dzień, czuć tuż obok siebie ciepło ciała drugiego człowieka, upajać się dobrze znanym zapachem i błądzić palcami między kosmykami kruczoczarnych włosów.
Magnus zaśmiał się widząc swoją ulubioną scenę. Nie ważne ile razy to oglądał zawsze tak samo go śmieszyło. Alec tylko zmarszczył brwi.

-Nie rozumiem, co w tym śmiesznego.

-Gdybyś dłużej żył w świecie przyziemnych na pewno by cię to śmieszyło. - odparł Bane.- Ale to przecież nie twoja wina, że Nephilim tak się izolują.

-Bo nie jesteśmy od tego, by się przyjaźnić z przyziemnymi. Naszym zadaniem jest chronić ich przed demonami i..

-I Podziemnymi. - dokończył za niego Magnus rozbawiony lekkim zmieszaniem chłopaka. - Ale nie możesz powiedzieć, że komedie przyziemnych cię nie śmieszą - gładko zmienił temat.

-No, może trochę.

-Musimy jeszcze kiedyś obejrzeć Monty Pythona, Przyjaciół i Doktora Who. Zaczniemy klasycznie.

- Noc jeszcze młoda. - zażartował Nephilim, co zdarzało mu się na prawdę rzadko. Tak rzadko, że Bane zerknął na niego z konsternacją. - No co?

- Nic - wrócił do oglądania uśmiechając się delikatnie. Przez chwilę znów panowała cisza, na twarzy Lightwooda co jakiś czas pojawiał się delikatny uśmiech. Było to więcej niż urzekające. - Wiesz co Alexandrze... - zaczął znów. Zbliżył się do niego i delikatnie dmuchnął, podrażniając skórę tuż za uchem Nocnego Łowcy. - Masz rację, noc jeszcze młoda.

  Z rozkoszą przyglądał się jak wszystkie włoski na ciele chłopaka stają dęba, a twarz oblewa się przesłodkim rumieńcem. Uwielbiał się z nim tak drażnić, zwłaszcza że Alec najpierw będzie próbował zgrywać niezadowolonego a później chętnie przyłączy się do tej zabawy. Pewnie skończy się tak jak ostatnio- czyli na niczym więcej niż śladach zębów Magnusa na jasnej skórze szyi. Ale czarownik nie chciał się śpieszyć. Dla Aleca to wszystko było nowe, więc dopóki chłopak nie będzie gotowy na następny krok nic się nie wydarzy. Nawet jeśli Bane będzie przez to cierpieć, a będzie na pewno. Zawsze cierpi gdy Alec opuszcza jego mieszkanie w najbardziej ekscytujący momencie. A może chłopakowi sprawiało to przyjemność? Może pod tą maską nieśmiałości i zażenowania nowymi doznaniami krył się niewyżyty sadysta, którego do szału doprowadzał widok błagalnego spojrzenia Magnusa, gdy żegnał się w progu z Nephilim. Może robił to specjalnie, może sprawiało mu to największą przyjemność. A gdyby tak kiedyś zaopatrzyć się w...

-Ziemia do Magnusa! - znajomy i bardzo miło brzmiący głos wybudził go z tych fantazji. Ale jakich fantazji! Na Anioła! A gdyby tak one kiedyś się spełniły? - To jak zamierzamy wykorzystać resztę tej nocy?

  To ostatecznie sprowadziło Bane’a z powrotem.

-Hmm.. Możemy to zrobić na wiele sposobów. Choćby na przykład... - przerwał gdy zobaczył Aleca. Wpatrywał się gdzieś w przestrzeń przed sobą. Można by pomyśleć, że wciąż oglądał serial, ale Magnus go znał. Wiedział, że nad czymś intensywnie myśli. Miał lekko zmarszczone brwi, co nadawało jego twarzy niezwykle poważnego wyrazu. Przez słabą poświatę ekranu jego jasna skóra wydawała się być prawie przeźroczysta.
  Widząc swojego towarzysza w takim stanie czarownik tylko westchnął i przytulił się do niego mrucząc przy tym cicho.

- Wiesz, Alexandrze, rozmawialiśmy już o tym. Nie chce cię do niczego zmuszać. Wystarczy, że mnie mocno przytulisz.

-Nie. - wzrok Lightwooda wciąż był utkwiony gdzieś daleko, w niematerialnym świecie, do którego nie mógł dostać się nikt poza nim. - Myślałem o czymś zupełnie innym. Można powiedzieć, zupełnej odwrotności.

  Magnus uniósł wzrok i zobaczył zaczerwieniony policzek.
- Co chcesz przez to powiedzieć?

-Ja... -  jak zwykle w takich sytuacjach stres przejmował kontrolę. Alec zająknął się lekko. Bane zdążył się przyzwyczaić. Poza tym, ostatnio zdarzało mu się to coraz rzadziej. Te widoczne postępy wyjątkowo cieszyły podziemnego. - Po prostu myślałem, że...

- Za dużo myślisz, za mało robisz.- przerwał mu uśmiechając się lekko. Zauważył delikatne skinienie głowy, potwierdzające jego słowa. - Czasem musisz dać się po prostu ponieść emocją. Czyny mówią często więcej niż słowa, co nie zmienia faktu, że o niektórych rzeczach trzeba powiedzieć wprost.

  Wtedy błękitne tęczówki zwróciły się wprost na Magnusa. Spojrzenia Aleca było hipnotyzujące i czarownik stwierdził to przy ich pierwszym spotkaniu. Bez problemu mógłby utonąć w tym pozornie bezkresnym błękicie. Po chwili na policzkach poczuł delikatne, wiecznie zimne dłonie chłopaka. Ten dotyk spowodował natychmiastową reakcję w postaci niekontrolowanej fali ciepła przepływającej wzdłuż jego kręgosłupa.
  Wciąż przyglądali się sobie nawzajem, jak gdyby z całej siły starali się zapamiętać każdy szczegół, każde uczucie, każdą reakcję. I Magnus już wiedział. Zrozumiał, co Alec próbował mu powiedzieć i był tym całkowicie zaskoczony. Tak zaskoczony, że nie zauważył nawet kiedy twarz Nephilim znalazła się przytłaczająco blisko, a ich rozgrzane wargi zetknęły się, najpierw delikatnie, nieśmiało.
  Ta chwila była w jakiś sposób wyjątkowa. Wszystko działo się tak powoli, tak namiętnie, a cel był jeden. Cel o którym dotychczas Bane mógł tylko marzyć. Już za chwilę miało wydarzyć się to na co czekał! Dziś wieczorem Wysoki Czarownik Brooklynu będzie kochał się z zabójczo przystojnym Nocnym Łowcą!

   A jednak cały nastrój poszedł się, przysłowiowo, j.. no nie ważne co. W każdym razie telefon młodego, prawie kochanka Magnusa, donośnie zadzwonił wibrując, podskakując i hałasując na wszelkie możliwe sposoby na niewielkim stoliku przed czerwoną kanapą. Nastroju nie było, nadziei też już nie było. Zostało tylko imię migające na wyświetlaczu. Imię przyprawiające Magnusa o ból głowy.

-To Jace, muszę odebrać.

- Oczywiście. Są sprawy ważne i ważniejsze. Przecież wcale w niczym nam nie przeszkodził.

   Alec się nie odezwał. Rozkosznie zarumieniony poszedł na drugi koniec pokoju, by odebrać telefon. Gdy skończył po jego rumieńcach pozostało tylko wspomnienie. Blady jak ściana, z rozszerzonymi źrenicami podszedł powoli do Magnusa.

-Będziemy potrzebowali krwi. - oznajmił dziwnym głosem. Bane zmarszczył brwi i przyglądał mu się badawczo.

- Dobrze się czujesz? Może po prostu masz gorączkę, albo...

-Nie! Nie mamy czasu, Magnus! - w błękitnych oczach można było dostrzec coś na kształt.. paniki? - Pomóż mi znaleźć krew!

-Ale po co ci ta krew, bo chyba nie masz zamiaru fundować posiłku jakiemuś zaprzyjaźnionemu wampirowi.

-Oj, zdziwisz się. 

*****************

Część dialogów w tym opowiadaniu jest przepisana z książki, wspominam o tym żeby potem nikt nie krzyczał że plagiat czy coś. 

Heh... Jestem? Krzyczcie, bluzgajcie, mścijcie się. Do zobaczenia za rok xD

Pozdrawiam tych najwytrwalszych :3
~Koneko

6 komentarzy:

  1. W końcu coś się pojawiło :) Czekałam na jakikolwiek znak życia od Ciebie od kilku miesięcy. Mam nadzieję, że niedługo też pojawi się nowy rozdział Lekcji Historii bo jestem zakochana w tym opowiadaniu i chciałabym przeczytać kolejny rozdział.
    Poprawiłaś mi humor dodając ten post.
    Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój Boże. Żyjesz!!! Czekam na następny rozdział :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu chwila by poczytać ;D Cudno, ale w takim momencie przerywać? No wiesz Ty co?
    Czekam na kolejną notke i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyż mnie oczy nie mylą? Patrzcie państwo, kto zmartwychwstał! Coś czułam, że to już czas, w końcu jesteśmy jeszcze świeżo po półfinale Shadowhunters.

    Widzę, że idziesz wzorem serialu i próbujesz sprawić, żeby wszyscy znienawidzili Jace'a za przerywanie Malecowych scen.

    Dobra robota!

    A tak swoją drogą, czy mamy szansę na jakiś rozdział Lekcji historii, czy nie bardzo? :D Bo bardzo tęsknię. Także proszę, odezwij się.

    Ch. xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Bedziesz kontynuowac pisanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli mam być szczera to wątpię. W świecie Nocnych Łowców siedziałam tylko ze względu na Maleca i przyznaję to otwarcie. Żeby znów coś napisać musiałabym jeszcze raz przeczytać książki na co nie mam ani czasu ani ochoty.

      Przepraszam z całego serca i pozdrawiam
      ~Koneko

      Usuń