piątek, 14 sierpnia 2020

Rozdział XVIII

   Od samego rana w domu Lightwoodów dało wyczuć się coś dziwnego. Atmosfera była tak gęsta, że gdyby ktoś się bardzo uparł to dałby radę pokroić ją nożem. Clary, która wciąż tam pomieszkiwała, chyba wyczuła że coś niedobrego nadchodzi, więc zaraz po śniadaniu oświadczyła że ma sporo do nauki i zamknęła się w pokoju gościnnym. Isabelle tylko zerkała to na Aleca to na Jace'a wiedząc że już niedługo wydarzy się coś niedobrego. Maryse po kilku próbach przerwania ciszy i napięcia przy wspólnym posiłku również zrezygnowała ostrzegając tylko chłopców żeby nie narozrabiali. Alec przytaknął matce uśmiechając się smutno, a Jace stwierdził, że on nigdy nie rozrabia i zawsze ma wszystko pod kontrolą, również tym razem. Kobieta westchnęła tylko na te słowa i zrezygnowana po skończeniu posiłku udała się do salonu zająć swoimi sprawami. Była to sobota. Z pozoru kolejna zwykła sobota jednak różniła się znacząco od innych sobót. Po pierwsze wczoraj Jace z Izzy nie szaleli w Pandemonium i teraz nie doskwierały im przykre skutki związane z rozkładem alkoholu. Po drugie dziś miało wydarzyć się coś czego nikt do końca nie rozumiał ale każdy miał złe przeczucia. No może oprócz Jace'a. On był pewien swojego geniuszu i nieomylności więc nie reagował jak reszta, jednak udzieliła mu się ciężka atmosfera no i był świadom tego, że zaraz będzie musiał usiąść do książek i powtórzyć zagadnienia z fizyki, a niezbyt lubił się uczyć. Tak, dziś  był dzień w których Jace miał udać się na korepetycje do Magnusa. Nie wiadomo dlaczego ale oprócz niego wszyscy dookoła czuli, że to się może bardzo źle skończyć.

***

   -Do czego jestem ci tam potrzebny? - spytał Alec, gdy Jace poinformował go że zaraz wychodzą i że ma się zacząć zbierać. - Będziecie omawiać podstawy, których nie znasz, dla mnie to żadna powtórka. Trudniejsze zagadnienia, których się uczę w szkole opierają się na tych prostych podstawach więc nie potrzebuję żadnej powtórki bo na bieżąco wciąż od nowa to przerabiam.

-Nie marudź. - Jace wzruszył ramionami - Posłuchanie o tym od kogoś innego niż twojego nauczyciela sprawi, że spojrzysz na to z odrobinę innej perspektywy. Nigdy nie wiesz kiedy i w jaki sposób nauczysz się czegoś nowego. Wiedzy nigdy zbyt wiele.

-No i kto to mówi. Akurat ty jesteś ostatnią osobą, którą posądzałbym o niekontrolowaną potrzebę zdobywania wiedzy. - Stwierdził Alec i gestem ręki dał bratu znak, żeby ten wyszedł z jego pokoju.

-Dobra, dobra. To jeśli nie dla poszerzania horyzontów zrób to dla mnie. Ostatnio średnio układa się między mną a Magnusem, wiesz o tym doskonale. Potrzebuję cię żebyś go pilnował.

-Jego czy ciebie?

-No jeśli tak bardzo chcesz możesz pilnować nas obydwu. - zaśmiał się i wyszedł z pokoju Aleca dając mu czas na przygotowanie się do wyjścia. 

***

   Gdy zadzwonili na domofon starej kamienicy na jednej z brooklyńskich przecznic nie usłyszeli zwyczajowej formułki, której Magnus zwykł używać by dowiedzieć się kto tym razem ma zamiar zaszczycić jego skromne progi. Zabrzmiało tylko charakterystyczne, elektroniczne bzyczenie otwieranego zamka frontowych drzwi i już byli na starej, zakurzonej klatce. Gdy weszli po skrzypiących schodach i zapukali, usłyszeli tylko przytłumione polecenie wejścia. Spojrzeli na siebie. Alec niepewnie, po jego minie bez trudu można było rozpoznać lekkie zmieszanie i niepewność. Jace natomiast jak zwykle pewny siebie z zawadiackim uśmieszkiem na wargach wzruszył ramionami i nacisnął klamkę. Mieszkanie wyglądało dokładnie tak samo jak podczas ich niedzielnej wizyty. Nawet buty były w taki sam sposób porozrzucane, a plama po winie wciąż nie została umyta. Alec pomyślał że jeśli następnym razem, gdy się tu pojawi, zaschnięta kałuża wciąż nie będzie sprzątnięta, to sam własnoręcznie chwyci za mopa i ją umyje. 

-Kogo moje piękne oczy widzą. - mruknął Magnus nawet nie zaszczycając ich spojrzeniem. Siedział na kanapie i wpatrzony w telewizor powoli jadł popcorn z dużej miski. Chłopcy jeszcze raz na siebie zerknęli. Jace uznał że to on powinien pierwszy się przywitać i zarządzić koniec oglądania i początek nauki, co było trafnym posunięciem bo Alec prawdopodobnie stałby w progu w ciszy ze spuszczoną głową czekając na sygnał od Magnusa. Bane jednak ostentacyjnie nawet na nich nie spojrzał i by zrobić Jace'owi na złość pewnie bez jego wyraźnego sygnału nie oderwałby wzroku od ekranu.

-Dwóch głodnych wiedzy licealistów oczywiście. -Wyszczerzył się zadziornie. Alec chcąc nie chcąc zerknął na ten uśmiech i jego wzrok zatrzymał się na twarzy brata dłuższą chwilę. Oczywiście nie uszło to uwadze Magnusa zmuszając go w końcu do spojrzenia na gości.

-Uważaj bo jeszcze w to uwierzę. - mruknął nauczyciel wracając do oglądania telewizji.

   Jace westchnął zirytowany. Podszedł do stolika przy którym siedział jego korepetytor, a właściwie to pół leżał na czerwonej kanapie szczelnie zawinięty w różowy koc. Dokładnie tak jak w ostatnią niedzielę Jace był zadziwiony jak bardzo "domowy" Magnus różnił się od tego "szkolnego". Dziś prawdopodobnie z powodu późniejszej pory dało się na jego twarzy zauważyć lekki makijaż, albo raczej jego pozostałości. Błękitna, brokatowa kreska nad linia rzęs była lekko rozmazana w kąciku, a jaskółka, którą na codzień starannie wyrysowywał znikła. Cienie na powiece były ledwie widoczne, prawdopodobnie już wstępnie zmyte. Podobnie szminka której czerwień lekko zabarwiła wargi Bane'a ale nie tak intensywnie jak w szkole, świeżo po nałożeniu. Te wszystkie drobne szczegóły, mimo że zauważone przez Jace'a, nie robiły na nim żadnego wrażenia. Chłopak miał w tym momencie w głowie tylko to, że potrzebuje pomocy tego człowieka. Och jak ciężko było mu przyznać to samemu przed sobą. Wyciągnął rękę, chwycił pilota leżącego na stoliku i wyłączył telewizor stając pomiędzy ekranem a Magnusem żeby zmusić go do kontaktu wzrokowego.

-Nie musisz wierzyć- westchnął Jace- dla mnie najważniejsze jest to, żebyś nauczył mnie fizyki. Niczego więcej od ciebie nie chce.

-W takim razie zapraszam do kuchni. Tam jest większy stół, będzie nam wszystkim wygodnie.- Bane gestem wskazał chłopcu gdzie powinien się udać. - Złośliwe, rozpieszczone dzieciaki przodem. - dodał nieco sarkastycznie, na co Jace nawet nie zwrócił uwagi tylko udał się do kuchni.

   Magnus wstając zerknął na znikającego w innym pomieszczeniu Jace'a i dopiero teraz uśmiechnął się spoglądając na drugiego gościa, który nie bardzo wiedział co ma w tej sytuacji ze sobą zrobić.

-Alexandrze - zwrócił się do niego cicho i podszedł zostawiając różowy koc na kanapie. - niby widzieliśmy się wczoraj a już zdążyłem zatęsknić.- wymruczał podchodząc bliżej i chcąc pocałować chłopaka w policzek na przywitanie.

   Alec zarumienił się lekko. Jednak zamiast pozwolić nauczycielowi na okazanie tej odrobiny czułości cofnął się o krok i wyciągnął przed siebie dłonie nie pozwalając mężczyźnie bardziej się zbliżyć.

-Wybacz Magnusie ale...- szepnął i skierował swój wzrok w kierunku kuchni w której dosłownie chwile temu zniknął Jace. Magnus zrozumiał ten oczywisty gest. Alec nie chciał żeby jego brat zobaczył że cokolwiek jest między nimi. Westchnął więc tylko, wyciągnął dłoń i zmierzwił czarne włosy Lightwooda w przyjacielskim geście.

-Rozumiem. Chodź. Czas zobaczyć czy twój brat jest taki tępy czy tylko udaje. Wiesz, dziewczyny lecą na przygłupich bad boyów.

   W odpowiedzi usłyszał cichy śmiech Aleca. Od razu poczuł, że gdzieś w okolicach jego serca rozchodzi się miłe ciepło. Znów się uśmiechnął i wykonał gest zachęcający młodego do ruszenia przodem. Miał wrażenie że ten wieczór będzie jednocześnie bardzo przyjemny, ale również ciężki i irytujący.

***

- Chyba kpisz! 

- Wręcz przeciwnie. Zadałem ci proste pytanie, na które powinieneś odpowiedzieć bez żadnego zastanowienia. Nie rozumiem czemu się denerwujesz.

- Bo to ty miałeś mnie tego nauczyć? - Jace położył na stole plik banknotów.- Pamiętasz umowę? Ty mnie uczysz ja ci płacę. Chyba nie tak ciężko to zrozumieć. 

- Skoro jesteś taki mądry to może powiedz mi jak mam czegokolwiek nauczyć kogoś, kto przez korepetycjami nawet nie zajrzał do zeszytu czy podręcznika?

- Nic mi o tym nie wspominałeś.

- Ach no tak, bo paniczowi pomyślenie o tym sprawiło by zbyt dużo problemów. Mózg by się przegrzał? Czy już do końca przeżarłeś szare komórki alkoholem, mimo że masz dopiero 16 lat? 

- A co to ma do rzeczy? 

Alec nie siedział z nimi przy stole. Szeroki parapet, przy którym postawił krzesło, znajdował się na idealnej wysokości, żeby siedząc przy nim mógł spokojnie pić kawę podziwiając widok zza okna. Przysłuchiwał się sprzeczce z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony czuł się zażenowany zachowaniem brata. Z drugiej tak samo żenujące było infantylne zachowanie Magnusa, który wyraźnie chciał pokazać wszem i wobec, że nie ma zamiaru poddać się bez walki. Alec domyślał się, że to jest związane z dumą. Tak, Magnus był osobą dumną. Właśnie teraz dawał popis tego, że potrafi się zniżyć do zastraszającego poziomu byleby postawić na swoim. 

- Właśnie sporo. Może gdybyś mniej imprezował umiałbyś coś z fizyki, chociażby takie podstawy. 

- Powtórzę raz jeszcze. Jestem tu po to, żebyś mnie tych podstaw nauczył. Mam ci przeliterować? N A U C Z Y Ł  bo jesteś NAUCZYCIELEM. Dotarło? Czy ciągle coś pod tym brokatem ci nie styka?

- Teraz próbujesz wyżyć swoją frustracje na mnie? Teraz mam być twoim psychoterapeutą? Bo na pytanie, które ci zadałem już chyba nie raczysz odpowiedzieć. 

W przysłuchiwaniu i przyglądaniu się tej wymianie zdań najciekawsze były postawy zarówno Magnusa jak i Jace'a. Bane siedział na drewnianym krześle z nogami wyciągniętymi pod stołem. Właściwie to wpół leżał. Oglądał swoje granatowe paznokcie ze srebrnymi akcentami, kontrolował czy pod któryś z nich przypadkiem nie dostał się jakiś brud. Przyglądał się również filiżance z kawą, oraz kilku okruszkom koło talerzyka. Zerkał na zegar, na swoje stopy, znów na dłonie. Alec mógł stwierdzić, że wzrok Magnusa skupiał się na wszystkim, co nie było Jacem. Ton jego głosu pozostawał monotonny, znudzony, jakby dopiero wstał z łóżka i jego myśli krążyły tylko wokół ciepłej kołdry i miękkiego materaca. 

Jeśli chodzi o Jace'a... Jego postawa zdradzała wszystkie jego emocje. Przede wszystkim poirytowanie. Intensywnie machał dłońmi, nachylał się nad stołem i marszczył brwi. Jego głos na przemian był spokojny, żeby po chwili prawie był bliski krzyku. Co jakiś czas odwracał się w stronę Aleca przeczesując dłonią złociste włosy, które w promieniach południowego słońca wpadającego przez duże okno, mieniły się wieloma odcieniami żółci i srebra. Alexander momentami zawieszał na nich wzrok. Były na prawdę piękne. Przyłapał się nawet na wyobrażaniu sobie jak zanurza dłoń w tej burzy miękkich, słonecznych kosmyków. Zamknął oczy, potrząsnął głową i obrócił się w stronę okna. 

- Nie odpowiem na pytanie bo nie znam odpowiedzi. 

- Zamiast się ze mną kłócić już dawno zdążyłbyś wyciągnąć podręcznik, znaleźć temat o który pytam i go przeczytać. 

- Ja się kłócę? 

- No i dalej bezsensownie tracisz czas. 

- Nie pomagasz mi!

- Nie mam zamiaru. 

Alec westchnął. 

- A może tak ustalcie sobie dzisiaj plan pracy? - wtrącił nie odrywając wzroku od widoku za szybą. Stwierdził, że jednak powinien zareagować zanim dojdzie do rękoczynów. Usłyszał szelest i był pewien że to Magnus w końcu podniósł wzrok. Odwrócił się w ich stronę i napotkał kocie oczy nauczyciela. Przez króciuteńką chwilę milczał wybity z rytmu, jednak udało mu się odkaszlnąć i kontynuować. - Magnusie, powinieneś określić czego oczekujesz od Jace'a przed każdą lekcją. Najlepiej jakbyś mu rozpisał co planowo będziecie przerabiać w którym tygodniu. Natomiast ty. - Przeniósł wzrok na swojego brata. - Określ czego od Magnusa oczekujesz, tak najogólniej. Przed każdymi korepetycjami powinieneś zerknąć na materiał na kolejny tydzień i jasno określić jeśli uważasz, że coś potrafisz i nie musisz przerabiać, albo potrzebujesz nad tym posiedzieć trochę dłużej. 

Zapadła chwila ciszy. 

- No ja cały czas próbowałem cokolwiek ustalić ale on.. - zaczął Jace oskarżycielskim tonem. "No i zaczynamy od nowa" pomyślał Alec. - On nie chce współpracować.

- Oczywiście, że nie chcę współpracować. Od początku się nie zgadzałem. 

- Ale teraz już nie masz wyboru. 

- Ależ oczywiście że mam wybór. Mogę dawać z siebie wszystko, aby te korepetycje nie były miłym doświadczeniem. 

- Będziesz tego żałował.

Alec westchnął. Korepetycje zakończyły się pół godziny później. Udało im się uzgodnić kilka istotnych rzeczy. Pierwszą z nich było to, że Jace'owi się nie chce uczyć. Drugą było to, że Magnus nie chce udzielać korepetycji. Trzecią było to, że Alec nie powinien się wtrącać....


___________________________________

Em... Co ja robię tu? 
Ile to już lat od ostatniego rozdziału? Nie cieszcie się, na kolejny poczekacie pewnie kilka następnych. ;) Ale to ja, wielki lub mały powrót. 
Czemu pojawił się ten rozdział? Bo przypadkiem przypomniałam sobie o tym blogu i przypadkiem zobaczyłam komentarze z... tego roku... Przez chwilę byłam na prawdę zdziwiona, że ktoś jeszcze to czytał. Więc, jeśli zastanawiacie się czy komentować to... tak. Komentujcie bo tylko to motywuje do pisania, komentarze. 

Tak poza tym to... ekm... cześć? co tam u was? jak żyjecie w 2k20?

 Pozdrawiam was nowa stara ja.
~Koneko

3 komentarze:

  1. Matko jak ja się cieszę. Kocham tą historię i liczę na to, że pojawi się kolejny rozdział. Chciałam sobie jeszcze raz dziś przeczytać to co wcześniej, ale jak zobaczyłam, że jest nowy rozdział niemal oszalalam ze szczęścia. Dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę! Jest next! Czekam niecierpliwie na następny rozdział. Dużo weny i pomysłów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również nie mogę się doczekać dalszej części. Liczę, że kiedyś powstanie

    OdpowiedzUsuń