poniedziałek, 2 maja 2016

Rozdział XV

     Niedzielny poranek miał być spokojnym i leniwym czasem mentalnego przygotowania do kolejnego poniedziałku. Zaczęło się nawet całkiem nieźle. Magnusa obudziły promienie słońca, którym udało się wślizgnąć do sypialni pomiędzy zasuniętymi zasłonami. Mruknął cicho przecierając oczy. Było mu zimno- jak to bywa w jesienne poranki- więc zamiast wstać tylko szczelniej otulił się kołdrą, przewracając się na drugi bok. Prawie udało mu się znów zasnąć, gdy usłyszał przeraźliwy dźwięk.. dzwonka do drzwi. W pierwszej chwili chciał zignorować gościa, ale wtedy dotarło do niego, że jest niedzielny poranek czyli do drzwi najprawdopodobniej dobijała się Caterina. Przeklął i, wciąż owinięty w pierzynę, ruszył w kierunku drzwi.
 
   Miał rację. Gdy tylko wyjrzał na zewnątrz zobaczył wyszczerzoną przyjaciółkę z dwoma kubkami jeszcze gorącej kawy. Chcąc nie chcąc musiał przyznać, że dzięki tej kawie całe jego poranne rozdrażnienie zniknęło w mgnieniu oka.

-Magnus! Sto lat się nie widzieliśmy! - wręczyła mu papierowy kubek, rzuciła na szyję mężczyzny i nie pytając o pozwolenie weszła do mieszkania ściągając przy wejściu buty.

-Według moich obliczeń minął mniej więcej tydzień. Nawet mniej jeśli policzymy tę krótką rozmowę w parku obok szpitala.

- Mniejsza o to. Czepiasz się zbędnych szczegółów. Liczę na jakieś wykwintne śniadanie. - uśmiechnęła się promienie przysiadłszy na szerokim parapecie i popijając kawę.

- Czyli jajecznica?

- Jajecznica.

    Magnus zniknął na dłuższą chwilę w kuchni. Wciąż nie rozstawał się z kołdrą, którą owinął się wstając z łóżka.

-Jak tam w pracy?- zawołała Caterina wychylając się, żeby na niego spojrzeć.

- Pomyśl, jak może być w robocie? Bez względu na zawód zawsze jest tak samo.

- Nie zgodzę się z tobą. - uśmiechnęła się delikatnie wpatrzona w brunatny napój. Jedna kawa to zdecydowanie za mało na niedzielny poranek. - JA moją pracę uwielbiam. Gdybym mogła to nie wychodziłabym ze szpitala.

- Dlaczego przyjaźnię się z pracoholiczką? - spytał wchodząc do salonu z dwoma talerzami jajecznicy w rękach.

- Masz jeszcze Ragnora. - zadowolona przyjęła jedzenie. - W kocu nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Dzieciaki dają w kość?

- Tak na wszelki wypadek, gdybyś zapomniała, przypomnę ci, że nie pracuję w przedszkolu tylko w szkole średniej.

- Tak, tak. No, opowiadaj panie profesorze. 

- Nabijasz się ze mnie. -jęknął zerkając bezradnie na przyjaciółkę.

    Caterina tylko się uśmiechnęła. Magnus rankiem i   Magnus w ciągu dnia to były dwie zupełnie różne osoby. Jego włosy, zwykle misternie ułożone, teraz były rozczochrane, pozostawione w nieładzie. Brak makijażu i brokatu potęgował efekt obcości. Mogło by się zdawać, że człowiek któremu właśnie się przyglądała wcale nie nazywał się Magnus Bane.

- Masz rację.- odparła po dłuższej chwili. - Nabijam się. Ta twoja kariera w szkole to jedna wielka komedia, zwłaszcza problemy sercowe. Ale czego ja się spodziewałam? Że niby ty miałbyś iść do pracy i nie zadurzyć się w jakimś uczniu? Chyba nie byłbyś sobą.

- Przesadzasz. Nie jestem aż tak kochliwy.

- Już przestałeś to po prostu zauważać. Pogodziliście się?

- Coś ty się nagle taka zainteresowana zrobiła? Zazwyczaj tylko narzekasz, gdy zwierzam ci się z moich problemów miłosnych.

- Bo wiem, że jeśli się nie wygadasz to zaczniesz wpadać na głupie pomysły i pogorszysz sprawę. - westchnęła teatralnie kończąc zarówno jajecznicę jak i kawę.

   Miała rację, jak zwykle zresztą. Magnus miał skłonności do histeryzowania zwłaszcza jeśli w grę wchodziły uczucia. Najśmieszniejsze było to, że w sytuacjach stresowych, pod presją zazwyczaj potrafił zachować zimną krew i podejmować przemyślane decyzje. Gdy się zakochał jego umysł przestawał pracować tak jak powinien. To, co zwykle było czarne lub białe nagle zlewało się w szarość, której nie potrafił ogarnąć. Miał doświadczenie jeśli chodziło o związk, ale czasem p prostu przytłaczały go uczucia.

- Chyba wszystko sobie ustaliliśmy. - stwierdził przerywając ciszę. - Och! Caterino! Ja go nie rozumiem! Znaczy niby wiem o co chodzi, ale czuję, że on jest jakby poza zasięgiem. Jestem ostrożny, jak nigdy. Mam wrażenie, że jeden zbyt śmiały krok wszystko zrujnuje. Rozumiesz mnie?

- Wiedziałam. Zostawić cię na chwilę samemu sobie i już zaczynasz wariować.

- Czuję się jak szczeniak, który pierwszy raz się zakochał.

- Mówisz tak za każdym razem! - spojrzała na niego z wyrzutem. Już przerabiała to nie jeden raz. Każdy związek Magnusa był tym jedynym, poważnym, do śmierci.

- Ale tym razem jest inaczej!

- Acha. Znam tę śpiewkę na pamięć. Znów zbytnio się angażujesz. Skończy się jak zwykle- będę musiała cię pocieszać i sklejać złamane serce.

-Zawsze byłaś nadopiekuńcza. Pamiętam jak pierwszy raz zaliczyłem bliskie spotkanie z asfaltem gdy uczyłem się jeździć na rowerze. Nawet tak bardzo nie bolało, ale ty przerażona pobiegłaś po rodziców.

-A gdyby wdało się jakieś zakażenie? Całkiem możliwe, że tylko dzięki mnie jeszcze żyjesz.

- Całe szczęście, że poza szpitalem świata nie widzisz. Gdybyś miała dziecie prawdopodobnie nie wypuszczałabyś ich z domu.

- Czy to źle, że dbam o bezpieczeństwo?

-Nie. Złe jest popadanie w skrajności.

    Magnus również skończył kawę i rozłożył się wygodnie na kanapie. Drobne sprzeczki z Cateriną zawsze poprawiały mu humor. Przez chwilę zapomniał nawet o Alecu.

- Jeśli już o skrajnościach mowa... Zapomniałam zamknąć drzwi gdy wchodziłam.

- I co z tego? - rozciągnął się i ziewnął głośno. Spojrzał na przyjaciółkę spod przymrużonych powiek.

- Chyba powinnam zejść na dół i je zamknąć. Ktoś może tu wejść.

- Niby kto? Może jeden z tych wściekłych, zdemoralizowanych licealistów? - położył głowę na udach Cateriny owijając się kołdrą i przyciągając kolana aż pod brodę. Miał wielką ochotę iść spać. Kawa jeszcze nie rozbudziła go wystarczająco.

-Mags! Ja mówię poważnie!

     Chciała dodać coś jeszcze, ale nie zdążyła. W jednej chwili drzwi otworzyły się i z trzaskiem uderzyły o ścianę. Oboje aż podskoczyli kierując zdezorientowane spojrzenia na... stojącego w progu Jace'a z tym charakterystycznym krzywym uśmieszkiem na jego ślicznej buźce.

- Wspominałeś coś o rozwścieczonych uczniach? - spytała kobieta.

A to miał być spokojny, leniwy, niedzielny poranek...

***

  Ten doskonały pomysł urodził się w jego głowie już wczoraj i przez całą noc dojrzewał, by z samego rana wykluć się i wydostać na światło dzienne. Co było w tym najlepsze? Chyba to, że był to JEGO pomysł. Jego własny. A przecież gdy on na coś wpadł nie mogło być to nie trafioną ideą. W ten właśnie sposób z samego rana, gdy tylko słońce wyłoniło się zza widnokręgu Jace zgarnął zaspanego Aleca i ruszył z nim na Brooklyn.
    Najcudowniejsze było to, że wszechświat również uznał jego pomysł za doskonały. W drodze do starej kamienicy ani razu nie czekał na zielone światło gdy przechodził przez ulicę, nie stał w ani jednej kolejce ( co często się zdarzało na zatłoczonej stacji metra), a wstępując po drodze do piekarni udało mu się kupić ulubione drożdżówki z czekoladą, których już zazwyczaj nie było gdy po szkole tam wpadał. Wszystko układało się po ego myśli, a ostatecznie utwierdził się w tym przekonaniu, gdy drzwi frontowe okazały się być otwarte i nie musiał dzwonić na domofon by dostać się do środka.

- Nie jestem pewien, czy to jest dobry pomysł - wtrącił się Alec kiedy wspinali się po skrzypiących schodach starając się, mimo wszystko, poruszać jak najciszej.

- Braciszku. - Jace odwrócił się i spojrzał na bruneta krzywo. - Co ci w tym przedsięwzięciu nie pasuje?

- Na przykład to, że jest ledwie dziewiąta rano. - założył ręce na piersi. - Zwykle, w niedzielę, ludzie o tej porze śpią.

    Blondyn prychnął tylko zirytowany i ruszył dalej. To jakiś nonsens. Że niby jego plan był kiepski?Jak Alce w ogóle mógł tak myśleć?! Jace Lightwood nie miewa złych pomysłów, a zdecydowanie nigdy nie dochodzi do błędnych wniosków. Ufał swojej intuicji jak nikomu i niczemu na świecie. Dlatego właśnie bez ostrzeżenia energicznie otworzył drzwi. No może trochę zbyt energicznie, bo aż uderzyły o ścianę, ale tym się w tej chwili nie przejmował. Ważny był... Jego nauczyciel historii leżący na kolanach jakiejś kobiety. Czyżby jego hipoteza okazała się fałszywa? Dyskretnie zerknął na stojącego odrobinę z tyłu Aleca ( Bane pewnie z tej pozycji go nie widział). Chłopak wpatrywał się w Magnusa z jakimś dziwnym wyrazem twarzy. Czyli może mam rację?  Nie myśląc dłużej wszedł do mieszkania ciągnąc brata za sobą.

***

   Powiedzenie, że pomysł Jace'a był zły zdecydowanie nie oddawało realiów sytuacji, w której się znalazł. Ten plan był po prostu jedną wielką porażką. Alec wiedział, że tak będzie. Spodziewał się tego od chwili, gdy Maryse wypowiedziała dwa kluczowe słowa Magnus i fizyka. Mimo wszystko nagła pobudka z samego rana go zaskoczyła. Blondyn miewał głupie pomysły i za każdym razem swoje "olśnienia" uważał za przejawy drzemiącego w nim geniuszu.

   Tak więc dzięki Jace'owi Alec znalazł się w sytuacji, którą doskonale znał z niskobudżetowych sitcomów. Stał właśnie w drzwiach mieszkania swojego...chłopaka i patrzył jak Magnus wyleguje się na kolanach jakiejś dziewczyny. Spodziewał się wszystkiego, nawet nalotu obcej cywilizacji na centrum Nowego Jorku, ale nie tego. Zwłaszcza, że jeszcze wczoraj Bane tak pięknie wypowiadał się o ich związku, który w końcu wkroczył na wyższy poziom. Alec czuł się zdradzony nie tylko psychicznie ale z całą pewnością również fizycznie. Bo przecież kim była tajemnicza osoba, że Bane pozwalał sobie na tak wiele. Jemu ani razu nie wylegiwał się na udach!

    Co jest złe musi stać się jeszcze gorsze. W takich wypadkach Jace Lightwood staje się katalizatorem sprawiając, że to co nieuniknione następuje zbyt szybko, nie pozostawiając czasu na mentalne przygotowanie. Właśnie tak Alec myślał o bracie w chwili gdy ten pociągnął go za rękę i siłą zmusił do przekroczenia progu mieszkania nauczyciela.  Magnus wcześniej widocznie nawet bruneta nie zauważył, bo dopiero teraz poderwał się z kanapy i zerknął na chłopaka z czymś w rodzaju paniki w oczach.

- Alec? Co ty tutaj robicie tak wcześnie? - przeniósł spojrzenie na blondyna mrużąc oczy.

- Wiedziałam, że powinnam była wrócić i zamknąć te drzwi. - jęknęła dziewczyna bezsilnie opierając głowę na miękkim oparciu mebla. - Nie wiedziałam, że praca w szkole jest taka niebezpieczna.

-Czemu niebezpieczna? - spytał Jace przechylając słodko głowę w bok. Alec zapatrzył się przez chwilę na ten ruch, ale zaraz wrócił na ziemię.

- Właśnie para rządnych zemsty uczniów wtargnęła do mieszkania Magnusa. - stwierdziła nieznajoma. - Więc to ten ciemny? - zwróciła się bo Bane'a i zaraz uważnie spojrzała na Aleca. - No wiesz, na pewno jest w twoi...

- Caterina! Na litość Boską, skończ! - jęknął Magnus nie pozwalając jej dokończyć.

    Zapadła dziwna, zupełnie nagła w tej całej paplaninie, cisza. Alec utkwił wzrok w plamie po winie, której Bane nie zdążył albo nie chciał zetrzeć z podłogi. Kątem oka widział Jace'a zerkającego na zmianę na niego i na nauczyciela. Mógłby się przy tym założyć, że kobieta, nazwana Cateriną, wciąż mu się przygląda a Magnus podziwia jesienną panoramę Nowego Jorku przez zakurzoną szybę. Słyszał tykanie zegara. Mijały sekundy przekształcające się w minuty. Dziwną sytuację przerwał lekko zachrypnięty głos gospodarza.

- Mogę poznać przyczynę wszej niezapowiedzianej wizyty? - Alec podniósł wzrok i zerknął na mówiącego. Ich spojrzenia się spotkały. Dostrzegł, że na twarzy nauczyciela pojawił się ledwo zauważalny uśmiech, który zniknął równie szybko.

-Potrzebuję cię! - wypalił Jace. Jak blondyn mógł być taki bezpośredni? No i przecież zabrzmiało to co najmniej dwuznacznie. 

- Potrzebujesz? - Bane uniósł brew skupiając swój wzrok na młodszym chłopaku. - W jakim sensie?

- Czy to nie oczywiste, panie genialny fizyku?

- To może ja pójdę zrobić kawę - zaśmiała się Caterina i zniknęła w kuchni.

- Kto ci takich bzdur naopowiadał? - Magnus rozsiadł się wygodnie na kanapie wciąż przyglądając się Jace'owi. Alec usiadł na szerokim parapecie z boku. Szczerze mówiąc nie chciał się mieszać w tę rozmowę. Nie chciał w ogóle wstawać dzisiaj tak wcześnie z łóżka. No... tylko, że jego brat miał inne plany.

- Wiem z wiarygodnego źródła, że skończyłeś liceum ze średnią powyżej 5.0 i w między czasie wygrałeś jakiś tam krajowy konkurs fizyczny.

- Pytałem, kto ci to powiedział? - zmrużył oczy. Gdy to robił wyglądał (zdaniem Aleca) przerażająco. Zupełnie jak wielki kot szykujący się do ataku. 

-Nie masz się czego wstydzić. Przecież to jest powód do dumy! - Jace przysiadł na niskim stoliku przed Magnusem. Na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek. 

     Czas się ewakuować. pomyślał Alec. Rozejrzał się po pokoju i stwierdził, że jedyną drogą ucieczki jest kuchnia okupowana w tej chwili przez Caterinę.  Chyba jednak wolę towarzystwo tej kobiety niż konfrontację Jace'a i Magnusa. Jak pomyślał tak zrobił. Ani jego brat, ani nauczyciel nie zauważyli jak wychodził z niewielkiego salonu.


__________________________

Wybaczcie opóźnienie... Teraz dopiero zauważyłam, że tak właściwie to w rozdziale nic się nie dzieje. No i miał być dłuższy, ale ponieważ terminy gonią wrzuciłam na razie może 3/4 tego co miałam w nim zawrzeć ( albo nawet mniej ._. ). Do końca tygodnia postaram się wrzucić kolejny, ale niczego nie obiecuję. 

Mam do was kilka pytań. 
1. Jest wśród was ktoś, kto już.. w środę ma maturki? :) Jeśli tak to szczęścia życzę no i spokojnie, bez spiny, zawalenie matur to nie koniec świata. xD  A może ktoś kto już za rok będzie się z tym piekłem zmagał? Dajcie znać bo wbrew pozorom mnie to ciekawi :D

2. Wybiera się ktoś na Magnificon? Ja szczerze mówiąc jestem strasznie niezdecydowana :/ Bo trochę na chwilę obecną słabo z kasą no i chyba nie będę miała z kim jechać, a co to za frajda jechać na konwent forever alone ._.  

Hmm... no to chyba tyle. Dajcie znać jak się rozdział podobał, możecie go ocenić.

Jak zwykle gorąco was wszystkich pozdrawiam <3
~Koneko

Rozdział XVI

10 komentarzy:

  1. O jeeeeeejuuu no! Jak możesz mnie zostawiać z takim wielkim niedosytem! Jestem zachwycona, po prostu zachwycona xd ale zdecydowanie chcę więcej *_* rewelacyjny rozdzialik, taki uroczy, ale nie ckliwy, taki dramatyczny w swym nagłym zwrocie akcji (chodzi o Magnusa i Cat, i to, jak Alec mógł odebrać tę sytuację), ale nie przesadzony. No i ogólnie uwielbiam takie niezręczne momenty <3<3
    Ale dlaczego, dlaczego taki krótki?
    Mama miała rację mówiąc, że wszystko co dobre, szybko się kończy... ;__;
    Mam do Ciebie pytanie, które okropnie mnie nurtuje. Czy w opowiadaniu pojawi się Camille? *_* Uwielbiam ją! Jest co prawda podłą, zimną, zakłamaną, wredną, fałszywą, mściwą, nikczemną, parszywą manipulantką, ale i tak... Jest genialna. (i byłam wielce oburzona, że w serialu jest brunetką, z tęsknotą wspominałam jej piękne, srebrzysto blond loki, ale nieważne. W każdym razie, moim zdaniem w Shadowhunters rewelacyjnie poprowadzili tą postać (nie licząc koloru włosów! xd). A Ty co uważasz?)

    Z pozdrowieniami i przesyłam wenę zapakowaną w folię bąbelkową!
    #najbardziejupierdliwaczytelniczkawdziejach (tak, to ja, mam nadzieję, że mój ostatni komentarz nie był taką presją, jak doszłam do wniosku, że być musi, gdy przeczytałam go ponownie po opublikowaniu xdxd ...zaczynam bredzić, po prostu mnie ignoruj.)
    ***WENYWENYWENY***
    ~Ch.

    OdpowiedzUsuń
  2. Camille już się pojawiła w opowiadaniu xD No może nie całkiem, ale było o niej wspomniane. Też ją (mimo całego zła) lubię i na prawdę smutno mi było, kiedy to dziecko ją zabiło :c (ad. książka xD ) W każdym razie mam z nią mały problem. Ale ciii.. nie chcę psuć niespodzianki ( lub jej braku)
    W serialu nie podobała mi się aż tak jak w książkach, bo wydawała się... zbyt głupia jak na Camille ._. A może tylko mi się wydaje :O

    W każdym razie dziękuję za tamten komentarz, bo strasznie mnie zmotywował i pewnie gdyby nie on to do jutra bym rozdziału nie wrzuciła ^^"
    Uwielbiam takie upierdliwe czytelniczki <3

    Pozdrawiam gorąco
    ~Koneko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że uwielbiasz, bo raczej się mnie nie pozbędziesz :D
      A ja dalej upieram się przy twierdzeniu (inaczej teorii spiskowej xd), że to była tylko upozorowana śmierć! Camille żyje i ukrywa się gdzieś na Karaibach, czy coś... xd

      ~Ch.

      Usuń
    2. Byłoby cudownie <3
      Mam tego pecha, że gdy już jakaś postać z "ciemnej strony mocy" przypadnie mi do gustu i ją polubię to umiera ._.
      Może po prostu jestem przeklęta? :c
      Ale wiesz... Karaiby... całkiem możliwe, nie powiem, chociaż nie myślisz, że za dużo słońca? xD

      Usuń
  3. A więc obie jesteśmy przeklęte ;__;

    Racja, nadmiar słońca może być problemem... Ale jest na świecie tyle pięknych pochmurnych miejsc! Może odwiedza wujka Draculę w Transylwanii XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy, no, kiedy następny rozdział? Błagam, ja już nie wytrzymuję *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje! Zostałaś nominowana do LBA! Więcej na: http://historienadeser.blogspot.com/2016/07/malec-szklany-pantofelek-rozdzia-9.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta to jeszcze ja
    primo: weny*
    i
    secundo: Libria*
    Pisałam już, że nie lubię czytać na telefonie? Jeszcze bardziej nie lubię pisać na nim komentarzy. Moja korekta jest do dupy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta, to znowu ja.
    Primo: weny*
    i
    sekundo: Libria*
    Pisałam już, że nie lubię czytać na telefonie? Jeszcze bardziej nie lubię na nimi pisać komentarzy. Moja korekta jest do dupy.

    Libria Żywy Trup i Szwedzki Bufet dla Komarów

    OdpowiedzUsuń
  8. O nie! zakochałam się w tym opowiadaniu,a tu już tyle czasu nic nie publikujesz... SMuteczek, liczę na ciąg dalszy, bo naprawdę to opowiadanie jest niesamowite!

    OdpowiedzUsuń