sobota, 7 listopada 2015

Rozdział VII

-Mówisz, że uciekłeś z domu?- spytał Magnus przyglądając się stojącemu przed nim chłopcu. Miał na sobie przetarte spodnie i ciepłą kurtkę. Żadnej torby albo chociaż plecaka. Stał bez żadnych rzeczy, które większość uciekających z domu ludzi powinna mieć ze sobą: ubrań, bielizny czy chociaż szczoteczki do zębów. Wyglądało to tak, jakby wyszedł na spacer i w parku postanowił: "hmm... a może tak uciekłbym z domu?". Magnus nie wiedział, że niezbyt się mylił.
-No może nie tak do końca uciekłem, ale potrzebuję noclegu- przyznał Alec zauważając spojrzenie nauczyciela.
       Obaj stali przed drzwiami prowadzącymi do mieszkania Bane'a, a to znajdowało się na poddaszu starego, bardzo klimatycznego budynku, przy jednej z brooklynskich przecznic.
-Wpuścisz mnie?- spytał Alec z radosnym uśmiechem na twarzy. "Ta sytuacja go cieszy?" zastanawiał się Magnus. Rzeczywiście chłopak zachowywał się jak dziecko, któremu obiecano wycieczkę do parku rozrywki. Z takim wyrazem twarzy stał przed mężczyzną i uroczyście informował, że uciekł z domu i potrzebuje noclegu. Nauczyciel westchnął i przepuścił bruneta.
-Wybacz bałagan- powiedział- ale nie spodziewałem się gości. Masz coś ze sobą?
      Alec właśnie wieszał kurtkę na haczyku. Odwrócił się i wyciągnął z kieszeni cały swój dobytek czyli portfel, którego zawartość w sumie wynosiła 10 dolarów i telefon. Nauczyciel chwycił komórkę i błyskawicznie ocenił, że jest wyłączona. Oddał urządzenie chłopcu.
-Co się tak właściwie stało?
    Alec widocznie spochmurniał. Prawda była taka, że kompletnie zapomniał o całej sytuacji. Był zbyt skupiony na tym, że w końcu udało mu się znaleźć kogoś, kto przyjmie go na noc. Teraz wszystko wróciło. Usiadł na czerwonej kanapie i zaczął wpatrywać się w ekran telewizora. Właśnie leciał "Project runway".
-Clary będzie u nas mieszkać przez jakiś czas- zaczął niepewnie. Zwierzyć się Magnusowi było o wiele trudniej niż dopiero co poznanej dziewczynie.- Jace przyznał mi, że ona się mu podoba.- Chłopak oparł łokcie na kolanach i twarz schował w dłoniach. Bane usiadł obok niego i delikatnie przytulił.
-Jestem beznadziejny- ciągnął Alec- zrobiłem niezłą awanturę w domu sam dokładnie nie wiem o co. Przez głupią zazdrość wyżyłem się na Clary. Co ona musi teraz o mnie myśleć? Przecież to nie jej wina, że ja...
-Alexander- zaczął cicho Bane.- Tłumione uczucia zawsze w końcu znajdą ujście. Zawsze ktoś będzie płakał. Nie możesz się zadręczać.
-Ale to moja wina! Nie powinienem nic czuć do Jace'a, a jednak..
-Spójrz na mnie -Magnus uniósł lekko głowę chłopca. Na policzkach nie było śladu łez. "To dobrze" pomyślał.- Siedzisz teraz u mnie w domu, przytulam cię i pocieszam. W środę powiedziałeś mi, że jest we mnie coś, co cię przyciąga. Alec. Zapomnij o Jacie.
-Nie umiem- jęknął chłopak.
-W takim razie jedyne co mogę dla ciebie na tę chwilę zrobić to kakao albo gorąca czekolada. Co wybierasz?- wstał energicznie i stanął przed chłopcem głaszcząc go po głowie.
-Czekolada- mruknął. Gdy tylko Magnus wyszedł z salonu położył się na kanapie i pustym wzrokiem wpatrywał w telewizor.
-Proszę, groszku pachnący- powiedział słodko nauczyciel wręczając gościowi ciepły napój.
-Groszku pachnący?- zdziwił się Lightwood.
-Przyzwyczajaj się do oryginalnych zdrobnień- zaśmiał się i podszedł do półki z płytami. -Chcesz pogadać, obejrzeć film, posłuchać muzyki? Dziś zrobię cokolwiek sobie zażyczysz. 
-Na pewno nie chcę teraz rozmawiać- mruknął - Musze jeszcze wszystko przemyśleć. Oglądnijmy coś. Masz "Gwiezdne wojny"?
-Wszystkie części- wyszczerzył się Bane.
-Czyli mamy zajęcie na całą noc- Alec wymusił na swojej twarzy smętny uśmiech.
-Ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Zadzwonisz do siostry i powiesz jej, gdzie jesteś.
-Nie.- stanowczo sprzeciwił się chłopak- Mam dość tego, że ciągle wtrąca się w moje życie.
-Z nią też się pokłóciłeś?
-Tak.
-Zadzwoń, albo chociaż napisz- "wiedziałem, że tak będzie. Ba! nawet ją ostrzegałem" pomyślał mężczyzna- chcesz, żeby zadzwonili n policję? Żeby nie spali w nocy przez ciebie? Dobrze wiesz, że będą się martwić.
     Alec wpatrywał się w brązowy napój. Widać było, że kłóci się z myślami.
-Dobra.-powiedział w końcu- Zadzwonię. 
     Włączył komórkę a ta od razu zaczęła dzwonić. Na wyświetlaczu migało imię. "Isabelle".

***

-Alec? Nareszcie odebrałeś. Wszystko dobrze? Gdzie jesteś?
-Nie wracam do domu na noc. Nie martw się, jest ok.
    Chwila ciszy.
-Gdzie jesteś?
-Czy to ważne?
-Tak! Zaraz po ciebie przyjedziemy i zaciągniemy do domu! Co to znaczy, że nie wracasz? Gdzie masz zamiar nocować? Posłuchaj, pogadamy na spokojnie, wszystko sobie wyjaśnimy.
-Przeproś ode mnie Clary.
    Magnus właśnie włożył płytę i muzyka zabrzmiała w całym pomieszczeniu.
-Alec! Do cholery, sam ją przeproś! "Gwiezdne wojny" ? Powiedz w końcu gdzie jesteś?!
-U Magnusa.
    Znów cisza.
-Jesteś tego pewien? Na prawdę chcesz u niego zostać.
-Tak.
-W takim razie powiem mamie, że jesteś u kolegi. Dzięki, że odebrałeś. Nie wyłączaj komórki.
-Ok.

***

      Siedzieli z Magnusem na skórzanej, czerwonej kanapie, przykryci jasnym kocem. Nauczyciel objął chłopaka ręką i bawił się jego czarnymi włosami. Na początku Alec czuł się strasznie dziwnie. Był przytulany przez innego faceta. Strasznie przystojnego faceta. Swojego nauczyciela historii! Po jakimś czasie jednak rozluźnił się i lekko wtulił w bok mężczyzny chłonąc jego zapach. Wanilia i drzewo sandałowe. Najcudowniejsze połączenie na świecie.
   Mimo, że siedział wpatrzony w telewizor nie miał pojęcia co się dzieje na ekranie. Pochłaniały go myśli, wspomnienia z dzisiejszego ranka i chwila obecna. Był przecież zakochany w Jacie, więc czemu bliskość nauczyciela tak na niego działała? Serce przyśpieszało a oddechu wciąż, od prawie dwóch godzin, nie udało mu się uspokoić.
    Jakiś czas temu oznajmił Magnusowi, że nie potrafi zapomnieć o Jacie. Jak mógł o tym powiedzieć mężczyźnie z którym się spotykał?! Bo przecież byli razem, tak? Gdyby było inaczej nie przytulali by się teraz oglądając film. Bane po usłyszeniu czegoś takiego powinien się zasmucić lub zezłościć ale on tylko zaproponował mu coś ciepłego do picia, jakby wcześniej o tym wiedział i już dawno pogodził się z faktem. 
   Alecowi zaburczało w brzuchu. Zwinął się pod kocem i objął kolana rękoma, żeby stłumić odgłosy swojego żołądka. 
-Zamówimy pizzę?- spytał Magnus i wstał z kanapy.
-Tak.-pokiwał entuzjastycznie głową Alec- Z pieczarkami i podwójnym serem. Bez salami!*
-Nie lubisz salami?- zdziwił się mężczyzna sięgając po telefon.
-Nie znoszę.- przytaknął. Z miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą siedział jego towarzysz ciągnęło przeraźliwe zimno i pustka. Jeszcze mocniej objął kolana rękoma. Chciał, żeby Bane jak najszybciej zajął miejsce obok niego. Chciał znów poczuć upajający zapach wanilii i drzewa sandałowego. Zapach Magnusa.

***

     Od ponad dwóch godzin Alec nie zasnął. Skończyli seans koło drugiej. Magnus przygotował dla niego jeden z pokoi gościnnych, zaprowadził ta chłopaka i sam poszedł spać. Lightwood nie wyłączył komórki, tak jak obiecał siostrze. Spojrzał na wyświetlacz 4.22. Czuł się zmęczony zarówno fizycznie jak i psychicznie ale gdy tylko zamykał oczy widział zdezorientowaną twarz Clary, słyszał swój własny krzyk. Złość na powrót wypełniała jego umysł by za chwilę zniknąć. To się powtarzało,a każda próba zaśnięcia kończyła się niepowodzeniem i sprawiała Alecowi ból. Przewracał się z boku na bok, siadał, wstawał z łóżka, chodził po pokoju tylko po to by po chwili znów próbować zasnąć. Niestety na marne. Zostały już około 3 godziny do świtu. Jeżeli nie uda mu się zasnąć teraz, to w dzień będzie jeszcze gorzej. Magnus na pewno będzie się martwił.
     Bardziej pod wpływem impulsu niż dokonując przemyślanej decyzji wstał z łóżka i na palcach wyszedł z pokoju. Miał na sobie tylko bokserki ale jakoś mu to nie przeszkadzało. Wszedł do salonu i dopiero teraz dokładnie przyjrzał się wnętrzu. 
    W pomieszczeniu panował półmrok a przez zasłonięte zasłony wpadało do środka srebrzyste światło księżyca. Podszedł do okna i szybkim ruchem rozsunął materiał. Była pełnia co poniekąd tłumaczyło jego problemy z zaśnięciem. Pokój zalała fala tajemniczego blasku księżyca. Chłopak odwrócił się i jeszcze raz przyjrzał wnętrzu. Na środku stała kanapa. Była koloru czerwonego chociaż teraz zdawała się mieć odcień ciemnej szarości. Przed nią znajdował się nieduży, szklany stolik kawowy na którym leżało kilka kubków, talerzy i opakowanie po pizzy. Zdecydowanie Magnus nie lubił sprzątać. Z prawej strony od wejścia stała półka na buty na której panował nieład i chaos. Obuwie walało się w promieniu kilku metrów od szafki i widać właścicielowi to nie przeszkadzało. Naprzeciwko drzwi znajdowało się okno obok którego Alec właśnie stał. Na dużym parapecie spokojnie mogłoby usiąść kilka osób a przez brudną szybę widać było nocna panoramę Nowego Jorku. Uwagę chłopaka przykuła szafka znajdująca się obok telewizora. Za szklaną szybą stało kilka butelek z ciemniejszym i jaśniejszym płynem. Alec doskonale wiedział co jest w butelkach. Jego lek na bezsenność. 
    Podszedł do szafki ostrożnie stawiając kroki. Nie chciał obudzić Magnusa, a już na pewno nie chciał, żeby nauczyciel przyłapał go na podkradaniu alkoholu. Otworzył otworzył szybkę i po kolei wyciągał butelki. Odkładał te jeszcze zamknięte na bok a każdej wcześniej otwartej dokładnie się przyglądał. W półmroku ciężko mu było przeczytać informacje na etykietach ale po kilku minutach męczenia się w końcu znalazł to, czego szukał. W połowie pusta butelka whisky. Chłopak zdecydowanie lubił whisky. Uśmiechnął się zadowolony z siebie. Ostrożnie odłożył pozostały alkohol z powrotem do półki. Ruszył do kuchni i z pierwszej lepszej szafki wyciągnął kubek w misie. Przez chwilę się zawahał... pić whisky w kubku w misie? Jednak potem zastanowiło go po co dorosłemu facetowi taki kubek? Wzruszył ramionami i z butelką w jednej ręce i kubkiem w drugiej usiadł na dużym parapecie w salonie. Otworzył butelkę i poczuł charakterystyczny zapach. Uśmiechnął się znowu i nalał do naczynia trunku. "Magnus się na pewno nie obrazi". pomyślał i pierwszy kubek wypił prawie duszkiem. Zrobiło mu się przyjemnie ciepło. Oparł głowę o zimną szybę i zagłębił w myślach.

    Przypomniał sobie jak Jace pierwszy raz poprosił go, by poszedł z nimi do klubu. 
-Mamo, idziemy z Izzy  na imprezę, wrócimy późno- oświadczył blondyn swojej matce lekkim tonem. Nie spodziewał się odmowy.
-A gdzie ta impreza?- Spytała Maryse nie odrywając wzroku od czytanej książki.
-W Pandemonium. To taki klub niedaleko..- zaczęła Isabelle ale nie dane jej było dokończyć.
-Klub? Chyba nie myślicie, że puszczę parę szesnastolatków samych do jakiegoś klubu. I co będziecie tam robić?
-Pić i tańczyć- zaśmiał się Jace. Jednak za swoja uwagę spotkało go złe spojrzenie matki.
-Oj no mamo, prosimy- Przekonywała Izzy- wszyscy się wybierają.
-Wy nie jesteście wszyscy i nie pójdziecie.
-Czemu?! Nam zawsze wszystkiego zabraniasz a Alecowi pozwalasz robić wszystko, nie ważne o co poprosi!
     Alec siedział na fotelu obok oglądając telewizję. Nie  odezwał się ale uważnie słuchał całej rozmowy, był ciekaw co z tego wyniknie.
-Alec jest po pierwsze pełnoletni a po drugie zdecydowanie bardziej odpowiedzialny niż wy dwaj razem wzięci.
-Nie jest odpowiedzialny tylko nudny- mruknął Jace- nigdzie nie wychodzi tylko całymi dniami siedzi i czyta te swoje durne książki.
-Ja to słyszę- w końcu odezwał się chłopak. Jak zwykle rozmawiali jakby go tu wcale nie było. - I nie jestem nudny, po prostu nie lubię takich imprez.
-Winny się tłumaczy- Jace pokazał brunetowi język.
-Ale to ty nie możesz iść na imprezę małolacie- Alec odbił piłeczkę znów patrząc na telewizor.
-Mamo!- Blondyn zawołał błagalnym tonem. - przecież wiesz, że...
-Znam cię.- zaczęła znudzonym tonem Maryse.-  wiem, że będziesz robił wszystkie te rzeczy, których właśnie chciałeś mi obiecać, że nie będziesz robić. Z Isabele tak samo. Nie ma mowy. Nigdzie nie idziecie.
-To nie sprawiedliwe- wtrąciła się dziewczyna.
-Jestem matką, nie muszę być sprawiedliwa.
-A jeśli pójdzie z nami ktoś dorosły to nas puścisz?- Zapytał z nadzieją Jace. Kobieta podniosła wzrok na syna.
-No nie wiem- powiedziała.- Zależy kto by to był.
-Mój kumpel wczoraj skończył osiemnaście lat i...
-Wykluczone!- przerwała mu stanowczo. -Puszczę was pod warunkiem, że pójdzie z wami ktoś odpowiedzialny, ktoś do kogo mam zaufanie.
-A Alce?- Spytała Isabelle
    Brunet spojrzał na rodzeństwo zaskoczony.
-Hmm... jeśli to byłby Alec to byłabym skłonna się zgodzić.-oznajmiła Maryse i wróciła do czytania książki.
    Dwoje szesnastolatków natychmiast podbiegło do starszego brata i zaczęły się prośby i obietnice, tak na marginesie większość z tych obietnic nigdy nie została spełniona. Alec po pewnym czasie w końcu się zgodził. 
    Wydarzyło się to na początku czerwca i od tego czasu chłopak regularnie robił za opiekunkę swojego "rozrywkowego" rodzeństwa.
     Opróżnił właśnie czwarty kubek trunku i w końcu poczuł, że oczy mu się zamykają. Teraz na pewno zaśnie!. Zszedł z parapetu i gdy dotknął bosymi stopami zimnej podłogi przypomniał sobie, że jest w samych bokserkach. Skulił się lekko i ruszył pewnym krokiem w kierunku sypialni ale zatrzymał się w połowie drogi. Przypomniał sobie pusty, obcy pokój w którym jeszcze pół godziny temu próbował zasnąć. Zdecydowanie nie chciał tam wracać! Obrócił się na pięcie i podszedł do drzwi sypialni Magnusa. Stał chwilę bez ruchu i nasłuchiwał. Chciał mieć pewność, że Bane już śpi, a gdy nie usłyszał nic oprócz ciszy ostrożnie nacisnął klamkę i bezszelestnie wślizgnął się do pokoju. Rozejrzał się po pokoju i dostrzegł ogromny regał na książki zajmujący prawie całą jedną ścianę. Był wręcz obładowany literaturą a książki zostały poukładane w taki sposób, że trudno było znaleźć jakąś wolną przestrzeń. Alec podszedł i przyjrzał się dokładniej budzącemu podziw zbiorowi. Większość stanowiły książki historyczne ale nie brakowało również klasycznych kryminałów, fantasy czy sf. Poza tym znalazł kilka tomów poezji, czy nawet poradników modowych i poradników do gier. Kilka romansideł, tomy jakiejś niezbyt przyzwoitej skandynawskiej sagi, powieści młodzieżowych, klasycznych lektur szkolnych, albumów, przewodników turystycznych i komiksów. Dosłownie wszystko. 
   Obok regału znajdowały się drzwi. Alec wątpił, żeby to była łazienka. Ciekawość zwyciężyła, cicho otworzył drzwi i wszedł do ciemnego pomieszczenia. Zobaczył, jeszcze bardziej imponującą niż kolekcję książek, kolekcję ubrań.  Koszule, t-shirty, bluzki wisiały na wieszakach lub leżały starannie poukładane na półkach. Panował tu niesamowity wręcz porządek. W ciemnościach nie mógł dostrzec kolorów, ale różne odcienie szarości informowały go o tym, że ubrania są poukładane barwami. Kilka par butów stało pod ścianą, obok znajdowała się szafka na różnego rodzaju dodatki: kapelusze, chustki, szaliki, paski. Wszystko posegregowane. Na jednym wieszaku nigdy nie wisiały więcej niż 2 rzeczy, dokładnie wyprasowane, bez najmniejszej plamki czy zagniecenia. Gdyby jakaś osoba trzecia zobaczyła garderobę Magnusa bez chwili wahania nazwałaby go pedantem.
   Alec z uśmiechem na twarzy wycofał się z pomieszczenie. Zamknął delikatnie drzwi i odwrócił się. Przed nim znajdowało się duże, małżeńskie łoże, na którym leżał samotnie mężczyzna. Jego pierś unosiła się i opadała równo. Nie drgnął nawet gdy chłopak ostrożnie zbliżył się do niego. Magnus wyglądał tak delikatnie i bezbronnie gdy spał. Alec uśmiechnął się. Delikatnie podniósł kołdrę i położył się tuż obok śpiącego. Objął ciepłe ciało rękami i wtulił głowę w jego włosy. Były trochę wilgotne i pachniały świeżością. Na pewno przed snem wziął prysznic i położył się z mokrą głową. Miał na sobie luźną bokserkę i spodnie od piżamy.
        Dopiero teraz Alec zdał sobie sprawę z tego, jak straszliwie jest mu zimno. Przykrył się szczelnie kołdrę i zwinął w kulkę za plecami Magnusa. Położył dłoń na sercu mężczyzny i poczuł jego równe, spokojne bicie. Nierówny, szybki oddech chłopaka muskał skórę śpiącego. Lightwood bal się, że jego dudniące w piersi serce obudzi śpiącego nauczyciela.
     Nie chciał zostawać tu na resztę nocy. Plan był prosty: przytuli się do Bane'a, poleży przy nim chwilę i wróci do swojego pokoju, jakby nic się nie stało. Jednak umysł Aleca pochłonęły myśli o leżącym w jego objęciach mężczyźnie. Myślał o zapachu wanilii i drzewa sandałowego, o gładkiej skórze mężczyzny, o równym oddechu, o cieple ciała. Zapomniał o Jacie i wszystkich dzisiejszych, albo raczej wczorajszych, wydarzeniach. Oczyścił umysł i nie minęło pięć minut gdy Alec głęboko spał mocno wtulony w swojego nauczyciela historii.

_____________________________
Tam daradam! Kolejny rozdział! 
Czekam na opinię i mam nadzieję, że kotś doceni moje poświęcenie (powinnam się teraz uczyć matmy ._.)  

*Tak w sumie dla ciekawych- moja ulubiona pizza xD  Zdecydowanie bez salami <3

Pozdrawiam
Koneko :*


   

2 komentarze:

  1. Fantastyczny rozdzil ;-) tez nie lubie salami :-P

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbiste! Kocham cię za tę nockę. Ta końcówka była tak słodka...<3 Jesteś boska, ten rozdział jest przepiękny!

    OdpowiedzUsuń