środa, 9 marca 2016

Rozdział IX

   Cisza. Nieznośna, kłująca w uszy cisza wisiała ciężką chmurą w sporym mieszkanku na Brooklynie. Nie, to nie tak. Tu wcale nie było cicho tylko... pusto. Przecież włączony telewizor co chwila dawał o sobie znać, przez zamknięte okna wdzierały się odgłosy żyjącego miasta, w kuchni chicho mruczała lodówka a niewielka piłeczka rytmicznie odbijała się od podłogi w salonie. Wiele rzeczy można by powiedzieć o przytulnym lofcie, ale na pewno nie to, że panuje tu cisza. A jednak. Właściciel mieszkania leżał na kanapie z niewyraźną miną i bawił się piłeczką pingpongową bez wyrazu wpatrzony w telewizor. Wcale nie przyglądał się obrazom migającym na ekranie urządzenia. Nie skupiał się też na zachowaniu rytmu podczas podrzucania i łapania zabawki. Był tu, w tym pomieszczeniu, w tym budynku, na tej ulicy, ale jednocześnie zupełnie gdzie indziej. Jego myśli szybowały gdzieś daleko szukając jednej osoby na którą czekał.

   Magnus prawie podskoczył, gdy usłyszał dzwonek swojego telefonu. Było już późno, koło godziny dwudziestej trzeciej. Szczerze mówiąc spodziewał się wszystkiego, oprócz dzwoniącego urządzenia. Nie spojrzał nawet na wyświetlacz, wiedział kto dzwoni i wiedział też w jakiej sprawie. Poczuł lekkie ukłucie gdzieś głęboko w sercu, ale zignorował je zanim zdał sobie sprawę czego ono dotyczyło.

- Więc jak? - spytał włączając głośnik i położył telefon na klatce piersiowej wpatrując się w sufit.

- Magnus?- odezwał się niepewny, zaspany głos po drugiej stronie.

- Drogą dedukcji możemy dojść do tego, że raczej nie święta Teresa. - westchnął lekko rozbawiony pytaniem. - Jest już trochę późno, nie uważasz?

- Tak... to znaczy wiem, że jest późno i przepraszam. - Alec mówił odrobinę niewyraźnie zupełnie jakby... - Właśnie wstałem.- ... właśnie wstał.

- Wstałeś? Albo jakimś magicznym sposobem znalazłeś się na drugiej półkuli, gdzie właśnie wyszło słońce albo...

- Albo byłem padnięty i gdy tylko wróciłem do domu zasnąłem. - w jego głosie słychać było rozbawienie. Magnus uniósł kącik ust. Uwielbiał uśmiech tego chłopca, ale kiedy to on był powodem tego uśmiechu mógł po prostu skakać z radości. - Powinienem był zadzwonić wcześniej, ale jakoś nikt z domowników nie wpadł na to, żeby mnie obudzić. Teraz pewnie czeka mnie fantastyczna, bezsenna noc. - Bane uśmiechnął się szeroko słysząc te słowa. Spokojnie mógłby zapewnić Alecowi rozrywkę na ten czas. Zaraz, co?! Nienienienienie! Stop. Jeszcze za wcześnie na takie myśli. Chociaż... Nie! 

- Więc dzwonisz teraz. Skąd wiedziałeś czy nie śpię? - Magnus potrząsnął głową próbując skupić się z powrotem na rozmowie.

- Nie wiedziałem. Chodzi o moją prośbę. - przez chwilkę panowała cisza. Nauczyciel już miał się zapytać, czy nie przerwało rozmowy gdy chłopak kontynuował. - Pogodziłem się z rodzeństwem i... powiedziałem im, że jestem gejem.

- Och... - to zaskoczyło Magnusa. - To znaczy.. Dobrze zrobiłeś. Powinni wiedzieć.

   Znów to dziwne ukłucie. Tym razem mocniejsze i nauczyciel potrafił dokładnie określić co było jego przyczyną. Chciał, żeby niebieskooki został u niego. Nagle zrozumiał, dlaczego czuł tę dziwną "ciszę" i pustkę w swoim mieszkaniu przez cały dzień. Brakowało tu Aleca. Tylko jak to możliwe, że Bane tak szybko przyzwyczaił się do jego obecności?

- Mam nadzieję, że nie jesteś zły ani nic...

- Czemu miałbym być zły? - skłamał. Był zły. Nie bardzo, tak tylko odrobinkę i doskonale wiedział dlaczego.

- Sam nie wiem... Może dlatego, że najpierw o coś cię prosiłem, a potem nagle zmieniłem zdanie i jeszcze powiedziałem ci o tym w środku nocy. - Bingo!

- Jest wieczór. Przynajmniej dla mnie.

- Na jedno wychodzi. Muszę kończyć. Jeszcze raz przepraszam.

- Nie przepraszaj. Jakbyś miał kiedyś jeszcze jakiś problem to wiesz gdzie mnie szukać. - usłyszał melodyjny śmiech.

- Wiem. Dzięki za wszystko. Dobranoc.

- Dobranoc.
   Sygnał oznajmił mu koniec rozmowy. Odłożył telefon na stolik wciąż przyglądając się jasnemu sufitowi.

   Dlaczego zostali parą? Było kilka powodów, ale przede wszystkim byli teraz razem przez... przypadek. To była trochę wina procentów w krwi Magnusa w pewien piątek. Po części to też przez Aleca, który zgodził się towarzyszyć rodzeństwu podczas wypadu do klubu. Na pewno dużą rolę odegrał pocałunek zakropiony smakiem piwa. Cały łańcuszek zdarzeń zaczął się oczywiście przez ciążę nauczycielki od historii w jednej z nowojorskich szkół i ciemnobłękitne oczy potrafiące przenieść człowieka do zupełnie innego wymiaru.

   Ale to były tylko wydarzenia, które sprawiły, że znaleźli się razem w pracowni historycznej. Głównym powodem była przypadkowa myśl Magnusa, którą ten wypowiedział głośno zanim zdążył się zastanowić. A gdyby tak zacząć się spotykać z tym nieziemsko przystojnym chłopcem? Żaden związek nie powinien powstać w ten sposób. Żaden POWAŻNY związek. Czy to było coś poważnego? Nauczyciel chciał, żeby tak było. Tylko dlaczego? Przecież nawet nie znał tego chłopaka. Ot, widział go kilka razy, miał z nim lekcje, spał z nim ( tylko spał! ), całował się ( pod wpływem! ). Czy taką relację można było nazywać związkiem? Magnus nie był pewien. W każdym razie z żadną osobą, z którą się widywał, to nie było takie skomplikowane. Po prostu spotykali się, sypiali ze sobą ( tym razem nie tylko spali), całowali, chodzili za rączki. Proste. Żadnych zakrętów, zawiłości, niedomówień. No... poza tym jednym razem, gdy Bane się zakochał.

   Gdy jeszcze był szczeniakiem często jeździł z rodzicami do Londynu. Tam spotkał swoją wielką, wakacyjną miłość. Była oszałamiająco piękną dziewczyną, z burzą złocistych loków, jasną cerą, a jej figura podsuwała na myśl tylko delikatną, porcelanową lalkę. Camille. Demonica, która wykorzystała jego miłość. Ale to było dawno, Magnus zdążył już posklejać złamane serce.

  Ale nawet w przypadku Camille było inaczej niż teraz. Alec był wyjątkowy, tylko mężczyzna jeszcze nie był pewien w jaki sposób.

***

- Nie śpisz. - stwierdziła szeptem Isabelle wślizgując się do pokoju starszego brata. - Coś cię dręczy?

- Zauważ, że ty też nie jesteś w łóżku.- odpowiedział Alec. Było późno, prawie druga, a on wciąż nie czuł się zmęczony. Zbyt długa, popołudniowa drzemka całkowicie zaburzyła jego rytm dnia.

- Bywało, że chodziłam spać jeszcze później. - wzruszyła ramionami i usiadła obok bruneta. - Ty raczej kładziesz się do łóżka grzecznie, od razu po dobranocce.

- I zazwyczaj wcześniej wstaję. Nie trzeba mnie siłą wyciągać spod kołdry.

- Twierdzisz, że jestem leniwa? - spytała trochę zbyt głośno, za co dostała lekko między żebra od brata.- Ał...

- Ciszej trochę. Jest środek nocy.

- Wiem. Powiesz mi, co się stało?

   Alec zerknął na siostrę. Dlaczego aż tak wszystkim się przejmowała? Dlaczego aż tak interesowało ją jego życie? Dlaczego przy niej stawał się całkowicie szczery?

- Gdyby któreś z was raczyło mnie obudzić, to teraz jak normalny człowiek poszedłbym zmęczony spać.
- Przyznałeś się Jace'owi. - zignorowała uwagę brata. - To o to chodzi?

- Izzy... Proszę cię...

- Przecież wiesz, że potrafię dochować tajemnicy. Poza tym, nie możesz znosić wszystkiego sam. Jestem tu właśnie po to, żebyś miał z kim pogadać. Nie zamykaj się w sobie. Co wydarzyło się u Magnusa?

- N.. Nic. - zająknął się. Od razu przypomniał sobie wyraz twarzy Bane'a stojącego w drzwiach i przyglądającego się mu gdy spadł z łóżka i siedział prawie nagi pomiędzy resztami gustownej lampki nocnej. Przypomniał sobie również przyjemne ciepło, które poczuł gdy wślizgnął się do łóżka nauczyciela. Spojrzał na swoją dłoń. - Wiele się wydarzyło. - przyznał w końcu.

- Czyli? Jakim sposobem poszatkowałeś sobie dłoń?

- Spadłem z łóżka. - zaczerwienił się odwracając wzrok.

-To już wiem, ale...

- Z łóżka Magnusa. - zerknął za okno. Chciał patrzeć wszędzie, tylko nie na swoją siostrę. Znał ją na tyle dobrze, że mógł wyobrazić sobie wyraz jej twarzy.

- C... Co? Znaczy jesteś już dorosły, ale ... sam rozumiesz. Nauczyciel i...

- Ech.. Izzy. To nie tak. Nic... nic się nie wydarzyło. - dokończył prawie szeptem. Czy chciałby, żeby to "coś" się wydarzyło?

- Więc jak?

- To trochę skomplikowane. Nie o tym chciałbym pogadać. Chodzi mi o to, że... Ja sam nie wiem, czy my jesteśmy razem.

- Jak to?

- Sama dobrze wiesz, - wzruszył ramionami.- że nigdy z nikim nie byłem. Ale nie jestem głupi. Pary... powinny zachowywać się jak pary. Jesteś specjalistką. Co jest ze mną nie tak?

- Ale czego ci brakuje?

- No sam nie wiem.. - Alec wstał i zaczął przechadzać się po pokoju. - W szkole jesteśmy dla siebie, jak obcy ludzie.

- Byłby problem, gdyby ktoś zauważył, że jesteście razem.

- No właśnie wiem. Ale gdy wczoraj byłem u niego to... nie czułem się jakbyśmy byli parą. Może znajomymi, kumplami. Rozumiesz mnie?

- Całowaliście się? - zapytała wprost. Brunet zaczerwienił się i odwrócił w stronę uchylonego okna.

- Raz. Oboje byliśmy pijani.

- I potem już nic? Jakieś inne okazywanie czułości? Przytulanie? Chodzenie za rączkę?

- Kurde, jesteśmy w trudnej sytuacji. Chodzenie za rączkę odpada. Przytulanie... ech... zachowuje się jak idiota. Zapomnij. Idź spać, udawaj, że tej rozmowy nie było. - Usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. Tak ciężko było mu rozmawiać o swoich uczuciach.

- O nie. Nie ma mowy. Potrzebujesz rady. Jestem twoją młodszą siostrą i moim obowiązkiem jest ci pomóc. Rozmawialiście o swoim związku? Oprócz tego momentu gdy.. zaczęliście być razem?

- Nie.

- A mówiliście cokolwiek o uczuciach?

- Nie.

- A czujesz coś do niego? - jak zwykle trafiła w sedno.

- Ja... coś czuję, tylko nie bardzo wiem co.

- Musisz mu o tym powiedzieć.

- O nie! Żartujesz chyba. - spojrzał na siostrę odrobinę przestraszony.

- Alec. Związek to zaufanie. Związek to szczerość. Jeśli chcesz to kontynuować, to znaczy że Magnus nie jest dla ciebie przypadkowym mężczyzną tylko kimś więcej. A jeśli któryś z was nie zrobi kroku naprzód to wciąż będziecie stać w miejscu. Tak długo, aż wszystko się posypie.

- Tego nie chcę. - mruknął. - Chyba się do niego przywiązałem.

- To już coś znaczy. Jesteś facetem? Więc weź się w garść i zacznij działać.

   Gdy wyszła Alec znów został sam. Wciąż nie mógł zasnąć, tylko tym razem w jego głowie aż wrzało od natrętnych myśli.  Było tam zbyt wiele Magnusa.

***

   Koniec końców Alec nie zmrużył oka tej nocy. Jego tydzień zaczął się od worków pod oczami i wciąż potęgującego się zmęczenia. Pierwszą lekcją była matematyka. Chłopak nie potrafił się na niczym skupić. Właśnie skończył rozwiązywać pierwsze zadania, gdy zorientował się, że reszta klasy zostawiła go daleko w tyle. Poddał się i, kreślając  w zeszycie różne abstrakcje,skupił się na rozmyślaniu. 

   Niby myślał przez całą noc, ale w jego głowie wciąż zostało wiele rzeczy nieuporządkowanych. Jakiś czas temu poprosił Magnusa o czas. Musiał przyzwyczaić się do nowej sytuacji i zastanowić się w jakim kierunku powinna pójść jego relacja z nauczycielem. Teraz zdał sobie sprawę, że przez niego związek stanął w miejscu. To było więcej niż pewne, że Bane nie wykona kolejnego kroku, jeżeli Alec nie da mu wyraźnego sygnału, że jest już gotów. Kim więc teraz dla siebie byli? Zwykłymi znajomymi. Nic więcej. 

   Najgorsze w tym wszystkim było to, że ich związek był wciąż pchany do przodu tylko przez... alkohol. Pierwszy pocałunek- upity Magnus. Sobotnia noc, którą spędzili w jednym łóżku - upity Alec. Dlaczego, gdy obaj pozostawali w pełni świadomi nic się między nimi nie działo? Dlaczego wciąż byli dla siebie praktycznie obcy? Alexander nie potrafił odpowiedzieć na te pytania, ale wiedział jedno. Musi zacząć działać, bo inaczej Bane zniknie. W ciągu tej bezsennej nocy Lightwood wszystko przemyślał. Teraz miał już pewność, chciał być z nauczycielem. Chciał spróbować, chciał dowiedzieć się jak to jest z kimś być. Ale to nie wszystko. Nie chciałby być z nikim innym. Teraz liczył się tylko Magnus.

   Alec siedział w ławce bawiąc się długopisem. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że co jakiś czas ktoś z zaciekawieniem zerka w jego stronę. Nie mógł zobaczyć tajemniczego uśmieszku błąkającego się na wąskich ustach. A przede wszystkim nie zauważył tego, że przestał myśleć o Jacie jako o swojej jedynej miłości.

***

   Jace podszedł do Clary i pomógł jej spakować podręczniki do plecaka. 

- Straszna przylepa jesteś, wiesz? - stwierdziła rozbawiona dziewczyna. Włosy spięła w wysokiego kucyka, a pojedyncze pasma, którym udało się uciec przed gumką do włosów, niesfornie opadały na twarz. Dawało to wrażenie artystycznego, zaplanowanego nieładu. 

- Rozejrzyj się. - westchnął blondyn. - Każda z dziewczyn obecnych tutaj marzy o tym, by być na twoim miejscu. 

- Skromnością to ty nie grzeszysz.

- Gdybym był skromny to oznaczałoby, że jestem ślepy. Mam w domu lustra kotku.

- Zastanawiam się, jak to możliwe, że potrafisz tak otwarcie wielbić samego siebie. - zarzuciła torbę na ramię i ruszyła do drzwi, mijając po drodze pakującego się Magnusa. Zawsze lubiła historię. Uważała, że jej nauczyciel jest na prawdę dobry i przed każdą kolejną lekcją z nim cieszyła się jak małe dziecko. 

- Do widzenia - rzuciła mężczyźnie z uśmiechem. Ten zmierzył ją wzrokiem jakby próbując skojarzyć fakty. 

- Do widzenia? - chyba bardziej spytał niż odpowiedział, ale Clary nie przejmowała się tym i wyszła. Był dziwnym człowiekiem, a dziwnych ludzi nie da się zrozumieć. Wychodząc wpadła na Aleca.

- Hej- rzucił chłopak do niej i Jace'a. - Jest Magnus?

- Tak.- odpowiedział blondyn. Jego brat tylko skinął głową i zniknął w sali zamykając za sobą drzwi.

   Alec był gejem. Clary była świadkiem rodzinnej rozmowy, której słyszeć prawdopodobnie nie powinna. Od niedzieli uważnie mu się przyglądała, ale nie zauważyła nic, co mówiłoby o tym, że chłopak jest innej orientacji. Zwykły nastolatek. No, może trochę.. inny. Ale po tym jak przeprosił ją i sam zaproponował, żeby panowała między nimi zgoda, dziewczyna była nawet skłonna stwierdzić, że jest całkiem miły. Chociaż pierwsze wrażenie pozostało. No i między nim i Jacem było coś... dziwnego. Nie potrafiła stwierdzić co, ale na pewno przez tą dziwna więź została przez bruneta tak zimno potraktowana na początku ich znajomości. 

   Westchnęła cicho. Po co się tym zadręcza? Jeśli teraz było między nimi dobrze, to nie powinna tego roztrząsać tylko zaakceptować rzeczy takimi jakie są. Uśmiechnęła się do Jace'a, który opowiadał jej o czymś z wielkim entuzjazmem.

- Wybacz, ale nie słuchałam. Możesz powtórzyć? - chłopak zrobił zbolałą minę. Uwielbiała się z nim droczyć.

***

   Gdy tylko przekroczył próg sali i gdy tylko drzwi się za nim zamknęły Alec stracił całą pewność siebie, która jeszcze chwilę wypełniała go całego. Magnus siedział na biurku tyłem do niego i patrzył za okno. Wyraźnie o czymś rozmyślał. Chłopak byłby gotów oddać wszystko za to, żeby poznać myśli brokatowego mężczyzny. Zawahał się. Może jednak powinien zostawić wszystko samemu sobie? Może nie powinien ingerować i starać się iść naprzód? Cofnął się pół kroku gdy Bane odwrócił się w jego stronę.

- Alec? - na jego twarzy malowało się zdziwienie. Powieki miał przydymione czarnym cieniem, dodatkowo ozdobione brokatową, fioletową kreską nad linią czernionych rzęs. Na ustach widać było delikatny, naturalny kolor. Włosy, jak zwykle idealnie ułożone, lśniły w świetle jesiennego słońca. Miał na sobie fiołkową koszulę wyszytą cekinami, czarną marynarkę i czarne skórzane spodnie. Wyglądał elegancko i.... zachwycająco. Zdecydowanie nie pasował do ponurego wnętrza sali lekcyjnej.

- Niezbyt wyszukane powitanie. - Alec wzruszył ramionami udając obojętnego. W rzeczywistości jego serce galopowało i boleśnie uderzało o żebra. Pochłaniał wzrokiem każdy kawałek ciała nauczyciela. Podszedł do biurka i usiadł obok na blacie. 

- Spodziewałem się wszystkiego, ale nie twojej wizyty. - uśmiechnął się do bruneta. Widząc ten uśmiech Alec nie potrafił się powstrzymać. Zbliżył odrobinę swoją twarz do twarzy nauczyciela. Jedną dłonią złapał go za tył głowy. Nagle zatrzymał się. Nie wiedział co powinien zrobić. Nigdy wcześniej... nikogo nie całował. Wtedy, przed Pandemonium to Magnus zainicjował pocałunek. Teraz to Alec chciał wyjść z inicjatywą, albo raczej ulec magii chwili. 

  Na szczęście Bane od razu zorientował się, co chłopak zamierza. Delikatnie musnął swoimi wargami zdezorientowanego Lightwooda uważnie obserwując jego reakcję.

   Przez to lekkie muśnięcie całe zdenerwowanie zniknęło. Alec bez skrępowania znów zbliżył się i pocałował Magnusa, tym razem mocno i namiętnie. Wplótł palce w czarne kosmyki, a pod opuszkami poczuł drobinki brokatu, którym nauczyciel był jak zwykle obsypany. Drugą dłoń położył na jego klatce piersiowej i zacisnął palce na koszuli. Tego mu brakowało. Tajemniczej bliskości, ciepła, zapachu drzewa sandałowego i słodkiego smaku gumy do żucia. Bez wahania pozwolił aby język Magnusa znalazł się w jego ustach. Przesunął lewą rękę na plecy mężczyzny i przysunął się bliżej niego. Każda komórka jego ciała chciała krzyczeć z przyjemności jaką właśnie czuł. Mógłby się rozpłynąć w silnych ramionach. Świat przestał istnieć. Nie liczyło się nic, nie miało znaczenia co pomyśleliby sobie inni, gdyby ich teraz zobaczyli. Ta chwila... tak długo wyczekiwana, trwała i trwała, w nieskończoność.
     Skrzywił się lekko gdy zauważył, że Bane odsuwa się od niego przerywając pocałunek.

- Bardzo miłe przywitanie.- stwierdził nauczyciel głośno oddychając. Teraz jego włosy były zmierzwione, usta mocno zaczerwienione, ale nie było na nich nawet śladu szminki. Kocie oczy płonęły pełne zadowolenia.

- Zauważyłe..- głos Aleca był zachrypnięty. Chłopak odchrząknął co wywołało uśmiech na twarzy jego towarzysza. - Zauważyłeś, że wszystko co między nami się do tej pory wydarzyło było zainicjowane alkoholem?

- Nie zastanawiałem się nad tym. - podrapał się ręką w tył głowy.

- A ja tak. Stwierdziłem, że czas to zmienić. 

- Już zawsze będziemy witać się w ten sposób? - niski głos Magnusa przypominał słodkie mruczenie. 

- Może. - Alec uśmiechnął się. - Jesteśmy razem, prawda? Chyba powinniśmy zachowywać się jak para. 

- Ale tylko, gdy jesteśmy sami i nikt nas nie widzi.- Dokończył Bane. Lightwood skinął głową. 

- Robisz coś dzisiaj po południu? 

- Zaskakujesz mnie dzisiaj, Alexandrze. - kocie oczy wręcz płonęły niehamowaną radością. - Absolutnie nie mam żadnych planów.

- To.. To może po szkole poszedłbym do ciebie. Zjedlibyśmy razem albo coś w tym stylu. 

- Och Alec.- Magnus wyciągnął rękę, chwycił chłopaka za głowę i przytulił do siebie. - Tylko na to czekałem.

- Czyli jesteśmy umówieni? - Zaśmiał się młodszy. Zerknął z dołu w oczy nauczycielowi. - Muszę iść, zaraz skończy się przerwa. - zarzucił plecak na ramię, przeczesał palcami włosy i już miał wychodzić gdy jeszcze odwrócił się i pocałował lekko Magnusa w usta. - Miłego dnia. - uśmiechnął się pogodnie i wyszedł.

- Miłego dnia.- szepnął Bane wciąż wpatrzony w zamknięte drzwi. Co ten chłopak z nim robił.
      Zadzwonił dzwonek i do sali wlała się masa uczniów. Z rozmyślań wyrwał nauczyciela głos jednego z uczniów. 

- Chyba zapomniałeś się dzisiaj uczesać, Bane. - usłyszał gromki śmiech całej klasy. Wyciągnął z biurka lusterko i skrzywił się. Jego piękna fryzura, nad którą męczył się prawie pól godziny została całkowicie zniszczona. Zamknął oczy i przypomniał sobie palce Aleca wplecione między jego kosmyki. Uśmiechnął się i niedbałym gestem wygładził sterczące na wszystkie strony włosy. 

- Ja nigdy nie zapomniałbym się uczesać. - stwierdził. - Pierwsza lekcja: włosy są zwierciadłem duszy człowieka. 

- A to nie czasem oczy? - odezwał się ktoś z tyłu. 

- Oj młodzi. Gdybyście tylko chcieli to zrozumielibyście. 
   Wszyscy uczniowie znów zaczęli się śmiać. Zapowiadał się na prawdę przyjemny dzień.

_______________________________

Hej wszystkim :)  Bardzo mi miło, że ktoś z czytających postanowił zostawić ślad na tym blogu.  Specjalnie dla was rozdzialik, który miałam wrzucić dopiero w sobotę :D

Mam nadzieję, że wyszedł w miarę dobry. Napiszcie, proszę, co sądzicie, co jest źle, a co jest okej. 
Miłego tygodnia :D

Pozdrawiam
Koneko :*



4 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję za wstawienie rozdziału dzisiaj ❤. Nie wiem co jeszcze napisać, bo jak zwykle cudownie. "Włosy są zwierciadłem duszy człowieka." ;). Skąd ty masz takie pomysły. Nigdy o tym nie słyszałam :D.
    Pozdrowienia. Życzę veny i czasu.
    PS. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały Twoich opowiadań.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo jaka ty kochana ze nie kazałaś nam czekać do soboty ;-) :-* rozdział świetny jak zawsze. Bardzo podobało mi sie że to Alec przejął inicjatywe ;-)
    Dużo dużo weny ;-) :-* Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kobieto, na początku miałam ochotę cię zabić. Jak Alec mógł zostać w domu? Wiem, wiem, to świetnie pasuje do historii i inny rozwój wydarzeń byłby sztuczny, ale szkoda mi było... Teraz mam ochotę cię uściskać i prawdę mówiąc zastanawiam się, w którym przypadku miałabyś większego pecha. Oni się całowali, tak po prostu! To. Było. Zajebiste. Czekam na dokładne relacje z wizyty u Magnusa, bo akcja zaczyna się rozkręcać, a ja jaram się jak głupia. Wreszcie zaczynają zachowywać się jak para. I nie powiem, parę z twoich genialnych tekstów mnie rozwaliło :D
    Dzięki za wszystko i cześć

    OdpowiedzUsuń
  4. haha motyw z włosami super :P)

    OdpowiedzUsuń