wtorek, 29 marca 2016

Rozdział XII

- Zerwać?! - Izzy miała dość donośny głos, to trzeba było jej przyznać. Kiedy chciała potrafiła się na prawdę porządnie na kogoś wydrzeć. Ale miało to też swoje minusy. Na przykład teraz, podczas zwykłej rozmowy mówiła zdecydowanie zbyt głośno. Dawała się ponieść emocją, w końcu była kobietą, a kobiety tak mają. Gdy coś przeżywają to dają się ponieść. Podkreślają każde słowo machając rękami i piszcząc wniebogłosy. - Czyś ty na mózg upadł?!

- Isabelle! Ciszej, błagam. Nie jesteśmy sami w domu. - Alec siedział na łóżku w pokoju siostry. Najpierw chciał wszystko przemyśleć w samotności, ale zdał sobie sprawę, że jego myśli stają się niezdrowo ponure. Po prostu musiał z kimś pogadać. Jedyną osobą, która wiedziała o jego związku była Izzy, właśnie dlatego wszedł do pokoju, o krwiście czerwonych ścianach, ze spuszczoną głową. Jego policzki miały kolor podobny do farby pokrywającej pokój jego siostry. 

   Dziewczyna, gdy tylko zobaczyła brata w drzwiach, od razu wiedziała, że coś jest nie tak i że ma to związek z Magnusem. Bo ostatnimi czasy Alec miał straszne humory, a przyczyną zawsze był świecący nauczyciel historii. Tak więc usadziła brata na łóżku, spojrzała prosto w jego błękitne oczy i zapytała co się stało. On jej opowiedział. Wszystko, ze szczegółami. Zwierzył się nawet ze swoich wątpliwości i natrętnych myśli.

- Alec, do cholery, co ci znowu odwala? Zachowujesz się jak nastolatka z tych wszystkich głupich komedii. - Zbeształa brata splatając ręce na piersi. - Jesteś niepoważny. Mam ci przypomnieć, że ja jestem tą młodszą?

- Izzy.. błagam cię, bez kazań.

- Nie tym razem. - zmarszczyła swoje idealnie wyregulowane brwi. - Jak możesz się chociażby nad tym zastanawiać? Chcesz z nim zerwać przez taką błahostkę?

- Błahostkę?! Zrobił ze mnie pośmiewisko przed całą klasą.

- Ty nawet nie wiesz jak ci ludzie mają na imię. Jakoś nigdy nie przejmowałeś się tym, co o tobie myślą, a tu nagle taki wrażliwy się zrobiłeś. Chcesz wiedzieć jak to wygląda z mojej perspektywy? Magnus dał ci nauczkę, bo się należała. Też nie znoszę jak mnie ignorują. Przy okazji trochę się pośmiał.

- Pewnie cały ten związek jest dla niego jednym wielkim żartem.

- Dystans, Alec. Brakuje ci dystansu do samego siebie. No i twoja samoocena zginęła śmiercią tragiczną, prawdopodobnie wpadła pod pociąg, zanim się jeszcze narodziłeś.

- Czemu akurat pod pociąg? - Tylko Isabelle potrafiła posługiwać się tak bezsensownymi metaforami. Najśmieszniejsze było to, że w jej ustach brzmiały całkiem normalnie. Albo Alec był już do tego przyzwyczajony.

- Musisz zacząć nad sobą pracować. - udała, że nie usłyszała jego pytania. - I nie zrywaj z Magnusem. Pod żadnym pozorem.

- To moje życie i mogę robić co zechcę.

- Ale w jakimś celu do mnie przyszedłeś, prawda? Alec, pomyśl przez chwilę. Odkąd pojawił się Bane twoje życie nabrało kolorów. Wcześniej byłeś tym smętem, twój uśmiech stał się prawie szkolną legendą.

- O czym ty mówisz? - zmarszczył brwi. Powoli zaczynał się gubić.

- Uśmiechałeś się tylko przy nas i to rzadko. Nawet koleżanka mnie kiedyś o to zapytała. Powiedziała mi, że byłbyś całkiem niezły, gdybyś nie był takim ponurakiem.

- Zmieniło się coś?

- Ty tego na prawdę nie widzisz? Odkąd Magnus się pojawił każdy twój dzień jest inny. Dzisiaj jesteś zrozpaczony, wczoraj cały dzień cieszyłeś się sam do siebie jak głupi do sera. Chodzisz z głową w chmurach, gdy z tobą rozmawiam widzę wszystkie twoje emocje. Nawet nie próbuj zaprzeczać. Po prostu się nad tym zastanów.

- Izzy! - usłyszeli stłumione wołanie Jace'a z kuchni. - Potrzebuję cię!

- A to nowość. - mruknęła. - Pan idealny kogoś potrzebuje. Jeszcze wrócimy do tej rozmowy. - zwróciła się do brata i wyszła z pokoju.

     Alec położył się na miękkim materacu. Przyglądał się jasnemu sufitowi. Od jakiegoś czasu nie potrafił myśleć o niczym innym. W jego głowie zadomowiła się pewna osoba i było jej tam najwyraźniej aż zbyt dobrze, bo nie miała zamiaru się wynieść. Magnus Bane.

    Lightwood był wyczulony na punkcie drwin z jego osoby. To nie tak, że do teraz go to nie obchodziło, jak powiedziała Izzy. On po prostu zawsze stał w cieniu. Jeśli nikt go nie widział to logicznym było, że nikt go nie obrazi. Siostra wciąż mu powtarzała, że jest przystojny. Nie chciał tego. Piękni ludzie przyciągają uwagę innych, a jemu zależało na pozostaniu niewidocznym. Dlatego obcinał sobie sam włosy. Byle jak, tworząc na głowie niemożliwy do opanowania chaos. Nie chodził na zakupy, nie kupował nowych ubrań. Wiele z jego czarnych i szarych swetrów była nieestetycznie rozciągnięta, czasem nawet dziurawa. Dzięki temu nie wyróżniał się. Nie miał się czego obawiać, żył sobie spokojnie, zawsze na uboczu.

   Może dlatego Magnus go tak przyciągał? Był jego przeciwieństwem. Zawsze w centrum uwagi, zawsze błyszczący, ekstrawagancki, nieprzewidywalny. Uśmiechnięty, sarkastyczny i szczery. Nie wstydził się siebie samego. Z Jacem było podobnie. Pewny siebie, arogancki, świadom swojej wartości. Alec nie dorastał im nawet do pięt. Co z tego, że Izzy wciąż powtarzała mu, że niczego mu nie brakuje. On wiedział swoje. Nigdy nie odważyłby się wyjść z cienia, bo w świetle było zbyt niebezpiecznie.

    Usiadł na łóżku i wyjrzał przez okno. Było ciemno, o szybę delikatnie stukały drobne kropelki deszczu. Zbliżała się zima i to wielkimi krokami. Uśmiechnął się ponuro. Nie znosił zimy. Lata zresztą też nie. Ogólnie to Alexander Lightwood nie przepadał za żadną porą roku. Ale czego się spodziewać po wiecznym pesymiście?

***

- Alec. Na litość Boską, znowu? - Magnus jęknął siadając na fotelu przy dużym biurku. Czekał na odpowiedź. Nie doczekał się. Od środy ze sobą nie rozmawiali. Był piątek, koniec tygodnia. Alec siedział jak zwykle w przedostatniej ławce, przy oknie i, z uporem godnym mistrza, przyglądał się kroplom deszczu uderzającym o szybę. Jak to było możliwe? A może chłopak robił to specjalnie? Na każdej lekcji historii, zawsze to samo. W kółko ta sama śpiewka. Magnus upomina raz, zero odzewu, Magnus upomina drugi raz, ciągle cisza, Magnus upomina trzeci raz, prawie krzyczy i w końcu jest efekt.

- On tak zawsze?- spytał siedzącą w pierwszej ławce Kate.

- Nie. - uśmiechnęła się. - Tylko na historii i angielskim. Ale ogólnie nigdy jakoś czynnie nie bierze udziału w lekcji. Zawsze siedzi cicho.

- Rozumiem. - zerknął na chłopaka zmęczonym wzrokiem. Chris, który siedział za nim, lekko go szturchnął. Lightwood rozejrzał się niepewnie po sali i w końcu para błękitnych oczu zwróciła się w stronę Magnusa.

- Znowu odpłynąłeś. -  Stwierdził nauczyciel. Na początku śmieszyło go zachowanie Aleca, ale teraz był tym po prostu zmęczony. - Zostań po lekcji bo chyba musimy pogadać.

- Tak się składa, że nie dam rady.- mruknął brunet.

- A niby dlaczego?

- Obiecałem siostrze, że zabiorę ją na zakupy.

  Cała klasa wybuchnęła śmiechem.

- Straszny z ciebie pantofel.- Andrew, który siedział obok Chrisa, poklepał Aleca po ramieniu rozbawiony.

- Nawet nie wyobrażasz sobie, jaka ona potrafi być przerażająca.- jęknął Alexander odchylając głowę i spoglądając na sufit.

- Czyli zakupy z siostrą są dla ciebie ważniejsze niż poważna rozmowa z nauczycielem? Pieć minut cię nie zbawi.

- Nie znasz jej. Nie odpuści mi tym razem.

- Tym razem? - Bane uniósł brew.

- Ostatnio chciała, żebym z nią jechał na drugi koniec miasta. Odmówiłem jej bo... - urwał nagle. Dlaczego?  Przecież chłopak nie był duszą towarzystwa. Skłamał siostrze, żeby nie łazić po sklepach? Raczej nie, biorąc pod uwagę to, że dzisiaj (podobno) zgodził się zabrać ją do galerii. Co robił ostatnio po lekcjach...
         Magnus uświadomił sobie, co Alec robił ostatnio po lekcjach. Siedział w mieszkanku na Brooklynie i gotował wyśmienitą lasagne.

- No? Czemu odmówiłeś? - Spytała Carolinne z drugiego końca sali.

- A czy to ważne? - westchnął zarumieniony.

- Dobra, dzieciarnia! Koniec tego dobrego. Alec, nie wiem co mam z tobą zrobić. Po prostu spróbuj skupić się na lekcji, dobra?

  Chłopak kiwnął głową. Wrócili do omawiania tematu. Nie minęło pięć minut, a Lightwood znów nieobecnym wzrokiem patrzył za okno.

***

- Izzy.. może byśmy już wracali? - jęknął Alec. Żałował, że zgodził się na te przeklęte zakupy. Włóczył się za siostrą bez życia i przeklinał w duchu, gdy dziewczyna wbiegała do kolejnego sklepu. Potrafił zrozumieć na prawdę wiele, ale ta chora miłość do biegania po galerii?

- Już, już. Jeszcze jeden sklep i przejdziemy się do kawiarni. Ja stawiam, za fatygę.- mrugnęła do brata, a ten uśmiechnął się do niej delikatnie w odpowiedzi.

   Siedzieli w małej kawiarni. Alec pił wyśmienite latte, a Isabelle zajadała się malinowym ciastem.Jeśli wcześniej chłopak marzył tylko i wyłącznie o wyjściu na zewnątrz to teraz chciał jak najdłużej zostać przy małym stoliku w ciepłym lokalu. Na zewnątrz padało i wiał nieprzyjemny, zimny wiatr. Pogoda była paskudna, a oni mięli do przejścia dość spory kawałek do przystanku. Siedzieli więc i cieszyli się przyjemnym aromatem kawy, odwlekając wyjście.

- Co masz zamiar zrobić? - spytała Izzy. Właśnie skończyła placek, więc odsunęła od siebie pusty talerzyk i spojrzała bratu prosto w oczy.

- Nie wiem. - stwierdził szczerze. - Ale chyba miałaś rację. Nie zerwę z nim. Nie potrafię.

- Zuch chłopak.- uśmiechnęła się promiennie i poklepała go po ramieniu. - Musisz z nim pogadać.

- Tylko kiedy? - westchnął i napił się przepysznej kawy.

- Najlepiej teraz, zaraz. Im dłużej będziesz zwlekał, tym trudniej będzie ci zacząć rozmowę. Może zadzwoń do niego?

  W tym momencie komórka Aleca zawibrowała. Oboje zerknęli na urządzenie. Chłopak odblokował ekran i odczytał wiadomość.

- To Magnus.- stwierdził zdziwiony.

- Idealne wyczucie! - zaśmiała się.- Co pisze?

- Chce, żebym przeszedł się z nim do Pandemonium. On chyba na prawdę jest idiotą.

- Szykuje się impreza!! Dzwonię do Jace'a i Clary.

- Nigdzie nie dzwonisz, bo ja nigdzie nie idę.- stwierdził odkładając telefon.

- A to niby dlaczego?

- Bo nie lubię chodzić do klubów. Wiesz o tym.

- Alec! Miałeś z nim pogadać! Zrobił pierwszy krok. Jeśli chcesz ruszyć naprzód nie możesz stać w miejscu. Jest piątek, a poza tym, nie musicie siedzieć w klubie. Możecie napić się a potem przejść po parku albo coś.

- Nie wiem, Izzy.

- Jesteś beznadziejny. - chwyciła telefon i zanim zdążył zareagować zaczęła odpisywać Magnusowi.

- Na litość Boską, Isabelle! - wyrwał jej urządzenie, ale było już za późno. " Będę" Jedno słowo, serce Aleca przyśpieszyło.

- Teraz się nie wywiniesz. A my idziemy z tobą. Ktoś musi cię przecież pilnować. - mrugnęła do niego rozbawiona.

- Bardzo śmieszne siostrzyczko. - mruknął. Jednak gdzieś w środku poczuł ulgę. Spotka się z Magnusem, może wszystko sobie wyjaśnią? Może skończą się te głupie problemy? Alec przypomniał sobie ich pierwszy pocałunek. To było w małym parku niedaleko klubu. Chłopak zapragnął, by ta sytuacja się powtórzyła tylko, tym razem na trzeźwo. Mimowolnie na jego usta wpełzł delikatny uśmiech. Magnus był dla niego o wiele ważniejszy niż mógłby przypuszczać.

***

  Stał przed Pandemonium z rękami skrzyżowanymi na piersi. Przestało padać, ale było strasznie zimno. Z klubu dochodziły dźwięki muzyki i gwar ludzkich rozmów. Alec miał na sobie czarną, skórzaną kurtkę. Miał co do niej mieszane uczucia. Izzy ją uwielbiała. Świergotała, że brunet wygląda w niej jak rasowy bad boy z jakiegoś osiedlowego zespołu garażowego. Nawet Clary widząc Aleca w tym nietypowym wydaniu zarumieniła się lekko, ale zaraz promiennie uśmiechnięta skinęła głową i wskazała uniesiony kciuk. To chyba miało znaczyć, że chłopak dobrze wygląda. Właśnie dla tego nie przepadał za czarną kurtką. Miał wrażenie, że gdy ją na sobie ma wszyscy zwracają na niego uwagę. Za to była na prawdę ciepła i wygodna. Isabelle zabroniła mu iść do klubu w starej, zimowej kurtce. Twierdziła, że to nie wypada. No oczywiście, bo na imprezę powinno się chodzić z cyckami na wierzchu i z gołym tyłkiem. Tak wypada. Alec tego nie skomentował,  nie był typem, którzy na prawo i lewo rzuca swoje złośliwe komentarze. Od tego mięli Jace'a.

   Cała banda już dawno wtoczyła się do środka. Pewnie zdążyli wypić po drinku, może nawet dwa i wili się na parkiecie w rytmie nieprzyjemnej, klubowej muzyki. Tym razem zabrali ze sobą tego kumpla Clary, który razem z nią przeniósł się do ich szkoły. Niby piątek jak każdy, z tym wyjątkiem, że rodzeństwo uroczyście obiecało Alecowi nie przesadzać, żeby nie musiał ciągle ich pilnować. Chłopak nie wiedział, co Izzy powiedziała całej reszcie, ale nikt, oprócz dziewczyny, nie wiedział, że ma zamiar spotkać się z Magnusem. I dobrze, bo uważał, że nie jest gotowy na ujawnienie tego związku. Jeśli w ogóle istniał jeszcze jakiś związek.

   Westchnął głośno. Niby Bane napisał mu, że się spóźni, ale Alec był odrobinę zirytowany. Odrobinę bardzo. Już miał zamiar wejść do klubu gdy usłyszał za sobą głos Magnusa. Odwrócił się i zobaczył nauczyciela. Opadła mu szczęka. Bane miał na sobie popielaty, długi, tweedowy płaszcz z podniesionym kołnierzem i wąskie, czarne , poprzecierane spodnie. Spod rozpiętego płaszcza wystawał szary szalik i biała, błyszcząca koszula zarzucona na bordową bokserkę. Miał lekko rozczochrane włosy, obsypane toną brokatu, ale ten nieład był prawie na pewno zamierzony i w stu procentach kontrolowany. Zewnętrzny kącik oka został mocno podkreślony czarnym cieniem, który delikatnie przechodził w ciemną czerwień. Na dolnej powiece błyszczała czarna linia przyozdobiona brokatem. Alec już nie miał najmniejszych wątpliwości, dlaczego historyk się spóźnił.

- Wybacz- wydyszał Magnus podchodząc do chłopaka. Biegł? Nie możliwe. Po co? Przecież napisał, że się spóźni, więc jaka to różnica czy spóźniłby się dziesięć, czy dwadzieścia minut? Ale mimo to widocznie się spieszył.

- Nie ma sprawy.- Uśmiechnął się Alec. Bane patrzył na niego przez chwilę skupiony.

- Wyglądasz... - zaczął.

- Nie kończ. - jęknął Lightwood. - Izzy się uparła, żebym to ubrał.

- I za to ją lubię. - stwierdził nauczyciel. - Wyglądasz świetnie.

   Alec zatrzymał się w pół kroku. Nie spodziewał się nigdy usłyszeć tego typu komplement od kogoś innego niż Isabelle albo Maryse. Zarumienił się i uśmiechnął nieśmiało.

- Dzięki.

- Nie jesteś już zły? - spytał Bane.

- Musimy tam iść?- brunet nie odpowiedział na pytanie. Skinął głową w stronę klubu, w którym świetnie bawiło się jego rodzeństwo.

- Nie chcesz? - kocie oczy spoglądały na niego ze zdziwieniem.

- Nie. - przyznał szczerze. - Moglibyśmy się gdzieś przejść, albo coś...

- Nie dasz się namówić nawet na jednego drinka? - Magnus mrugnął zalotnie.

- Niech ci będzie... ale nie będziemy tam siedzieć pół nocy?

- Obiecuje, że tylko jeden, góra dwa drinki.

    Weszli razem do dusznej sali. Zostawili kurtki w szatni i od razu usiedli przy barze zamawiając alkohol. Było głośno, więc nie bardzo mieli jak porozmawiać. Powinni sobie wyjaśnić kilka spraw, ale zamiast tego sączyli leniwie napoje co jakiś czas zerkając jeden na drugiego. Po pół godzinie obaj stwierdzili, że ten klub nie był najlepszym pomysłem. Wyszli na świeże powietrze i udali się w stronę małego parku. Było w nim cicho i zadziwiająco spokojnie, jak na Nowy Jork. Zupełnie jakby to miejsce zostało w magiczny sposób odgrodzone od reszty świata. 
         Dłuższą chwilę szli w ciszy, rozkoszując się chwilą. W końcu Magnus przerwał milczenie.

- Nie odpowiedziałeś mi wcześniej. - zerknął  na Aleca. Błękitne oczy wpatrywały się w ciemność daleko przed nimi. - Przemyślałeś wszystko?

- Chyba tak.- skinął brunet, jakby chciał przekonać samego siebie. Coś w tym było. Nie miał pojęcia, czy podjął słuszną decyzję. 

- I..?

- Ja... - zatrzymał się i spojrzał na nauczyciela. To zdecydowanie nie wyglądało by dobrze w papierach. Stał właśnie w małym parku w słabym blasku starych, brudnych latarni. Patrzył głęboko w kocie oczy mężczyzny przed nim. Ale nie byle jakiego mężczyzny. Magnus był jego nauczycielem. Tym samym, który denerwował się i upominał go na każdej lekcji. Tym samym, który w środę wystawił mu jedynkę z odpowiedzi. Tym, u którego spędził noc po rodzinnej kłótni. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak wielką rolę Bane zdążył odegrać w jego życiu. A przecież znali się dopiero od miesiąca. Mimo wszystko wizja powrotu do tego spokojnego życia, bez historyka u boku, wydawała się przerażająca i wręcz bolesna. - Nie chcę z tobą zrywać. - stwierdził w końcu rumieniąc się i dziękując w duchu, za słabe oświetlenie alejki. - W sumie to nie wiem nawet, dlaczego wtedy o tym pomyślałem. Byłem po prostu wściekły. 

- Nie dziwie ci się. - w głosie Magnusa dało się usłyszeć radość i coś w rodzaju ulgi. Albo Alecowi się tylko wydawało. - Sam byłbym wściekły, gdyby nauczyciel taki cyrk odstawił. 

- Więc po co?- jęknął brunet siadając na ławce. 

- Już ci to wyjaśniałem. Na-u-czka. Poza tym chciałem dać ci ważną lekcję. - przysiadł obok chłopaka zakładając nogę na nogę. Odchylił głowę i spojrzał na szare, jesienne niebo. Nie było na nim nawet jednej gwiazdy. Księżyc w kształcie rogala świecił bladym blaskiem, ale był skutecznie przyćmiewany blaskiem nigdy nie zasypiającego miasta.

- Jaką znowu lekcję. - Alec spojrzał na profil nauczyciela. Był od niego sporo starszy. Różnica wieku.... mimo wszystko Bane wyglądał młodo. Zwłaszcza z mocnym makijażem na powiekach i brokatem we włosach. Jego skóra była gładka, bez najdrobniejszej zmarszczki. Oczy błyszczały odbijając ciepłe światło latarni a z ust z każdym oddechem wydostawał się maleńki obłoczek pary. Magnus uśmiechnął się i zerknął na zapatrzonego chłopaka. 

- Nie potrafisz śmiać się z samego siebie, a to jest ważne, nawet bardzo. Jeśli nauczysz się obracać każdą obelgę w żart nie będzie ci potrzebny mur, który wybudowałeś dookoła. Będziesz wtedy na prawdę wolny. 

    Błękitne tęczówki Aleca i kocie oczy Magnusa wpatrywały się w siebie nawzajem. Gdzieś w tle słychać było klakson jakiegoś samochodu, muzykę z Pandemonium, w powietrzu unosił się zapach spalin. 

- Nie wiem, czy chcę pozbywać się tego muru. - szepnął chłopak a jego oddech zamienił się w jasną chmurkę gdy tylko wydostał się z ust i w mgnieniu oka zniknął. Poczuł dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa, ale był pewien, że nie była to reakcja na chłód. Twarz Magnusa znajdowała się niebezpiecznie blisko. Wystarczyło tylko przesunąć się odrobinkę. Sięgnąć po jego miękkie usta, pozwolić chwili stanąć w miejscu, dać się ponieść tej niemożliwej do opisania rozkoszy. Tak niewiele... tylko kilka centymetrów....

    Magnus pierwszy wykonał ruch. Zbliżył się do Aleca i pocałował go. Lightwood gwałtownie nabrał powietrza gdy poczuł lodowatą dłoń na swoim karku a kilka sekund później ciepły język nauczyciela w swoich ustach. Mruknął zadowolony i chwycił Bane'a za włosy pogłębiając pocałunek. Usłyszał jego ciche westchnienie gdy zjechał dłońmi odrobinę niżej i wsunął je za kołnierz ciepłego płaszcza. Między nimi co chwilę pojawiały się małe obłoczki, mimo chłodu oboje byli rozgrzani, a jesienne ubrania tylko im przeszkadzały. 

  Dłonie nauczyciela przejechały po ramionach Aleca i po chwili delikatnie zmusiły do zakończenia tej intymnej chwili. 

- Przeprosiny przyjęte.- szepnął brunet zerkając iskrzącym spojrzeniem na swojego towarzysza. W odpowiedzi usłyszał tylko jego dźwięczny śmiech. Jak mógł w ogóle pomyśleć o rozstaniu. Nie wytrzymał by bez tych pocałunków nawet tygodnia! Jak mógł być taki głupi? Pokłócić się o taką błahostkę? Wolne żarty. Przecież nie dałby rady żyć bez Magnusa. Ale przecież mu tego nie powie. Nie dlatego, że boi się jego reakcji, ale dlatego, że były to myśli, które tak ciężko ubrać w odpowiednie słowa. 

- Może chciałbyś pójść do mnie? - spytał Bane przytulając się do Aleca. Był taki ciepły a do tego bosko pachniał. Drzewem sandałowym i wanilia.

- Tak. - zgodził się bez chwili wahania. - Chciałbym jeszcze porozmawiać.

- Pytaj o co tylko byś chciał. - uśmiechnął się nauczyciel. Jego idealnie białe zęby prawie świeciły w ciemności.

   Bez skrępowania chwycili się za ręce. Dlaczego nie bali się, że zostaną zauważeni? Może to przez tego skromnego drinka, którego zdążyli wypić w Pandemonium? Albo przez panujący mrok, dający coś na kształt poczucia bezpieczeństwa? Albo po prostu tak bardzo tęsknili za sobą przez te trzy dni, że nie liczyło się już nic. Oboje myśleli o tym samym. Oboje zastanawiali się, w jaki sposób tak szybko się do siebie zbliżyli. W głowach obydwu wciąż pojawiało się pytanie "Co to za dziwne uczucie?" . Ale żaden nie powiedział nic na głos, bo doskonale wiedzieli, że niektórych myśli po prostu nie da się ująć w słowa.

___________________________
Ech....Wyszło... kiepsko. Strasznie się nad tym rozdziałem męczyłam. Kompletnie nie miałam pomysłu co z nimi zrobić. Poza tym w poprzednim rozdziale były prawie same dialogi. Tu wyszło podobnie... Muszę chyba popracować nad opisami :/ 
Nie jestem zadowolona ._. Wybaczcie, nie bijcie. Coś chyba za szybko ogarnęli, że się kochają... i w ogóle do bani ... 

Jak tam po świętach?  Najedzeni? :D

Piszę kolejnego one-shota. No.. zaczęłam pisać i znów utknęłam w martwym punkcie.... Coś pisanie ostatnio mi nie idzie, co mam robić? ._.

Pozdrawiam wszystkich, którzy przemęczyli ostatni rozdział i to co wyżej
Koneko

PS. Nawet nie wyobrażacie sobie jak trudno mi jest pisać opisy stylizacji Magnusa ._.   Wciąż nie rozumiem dlaczego nie ubiera się koszuli w kratkę do bluzki w kropki :/


8 komentarzy:

  1. Cudowne!!! Najlepsza wymówka - zakupy :D.
    Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba i wcale mi nie przeszkadza, że jest więcej dialogów niż opisów. Poza tym opisów też jest całkiem sporo.
    Już niedługo "Malec"!!! ❤❤❤ Jak oni się nie pocałują to nie oglądam drugiego sezonu...
    Przepraszam, że nie skomentowałam ostatniego postu. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina...
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, one-shota, czy cokolwiek tam napiszesz będzie super :D.
    Wiem jak ciężko jest opisać JAKĄKOLWIEK STYLIZACJĘ MAGNUSA, bo też kiedyś próbowałam i się załamałam ;).
    Koszula w kratkę do bluzki w kropki? Nie wiem dlaczego, ale same słowa już mi jakoś nie pasują...
    Pozdrowienia i niech vena będzie z Tobą ❤.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem kompletną ofiarą jeśli chodzi o modę xD Zazwyczaj ubiera czarną bluzkę z jakimś zespołem i jeansy, bo wiem że niczego nie spieprze i że ludzie nie będą się na mnie gapić jak na wariatke :D
      Opisywane ubrań Magnusa jest straszne... Ale przynajmniej teraz wiem jak wygląda tweedowy płaszcz xD
      Wracając do serialu to śmiem wątpić, czy ktokolwiek ogląda go z innego powodu niż Malec :p
      Mnie na przykład aktor grający Jace'a strasznie irytuje... Najchętniej wywalilabym go stamtąd na zbity pysk :/ niech mi to chociaż pocałunkiem nagrodą <3

      Usuń
  2. Cześć :)
    Tu PomyLuna z załogi Kocham Czytać Blogi! Organizujemy konkurs na Blog Miesiąca Maj :)
    Twój blog należy do kategorii na ten miesiąc, więc serdecznie zapraszam!
    Link:
    http://kochamczytacblogi.blogspot.com/p/blog-miesiaca.html

    Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  3. To niby jest złe? No błagam, chciałabym tak ,,źle" kiedyś pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dóbr, masz rację... Gdy teraz na to patrzę to trochę jak te wszystkie laseczki które pod zdjęciami na fb piszą że są brzydkie xD
      Tylko gdy czytam inne blogi łapie mentalnego doła ._.
      No ale nie ważne, taka już moja dola xD
      w każdym razie dziękuje za komentarz, postaram się mniej użalac a więcej pisać ;)

      Usuń
  4. Myślałaś o wstawieniu tego na wattpada? Bardzo by to ułatwiło czytanie mi i moim koleżanką ponieważ nie mamy stałego dostępu do internetu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Nie myślałam o tym... musiałabym rozeznać się co i jak i wszystko ogarnąć. Na pewno nie w najbliższym czasie... może kiedyś w przyszłości gdy ogarnę nowy komputer :/

      Usuń
  5. Szacun, bo rozdział świetny. Widać, ile pracy włożyłaś. I masz rację, już wcześniej zwróciłam uwagę, jakim wyzwaniem musi być tworzenie strojów Magnusa. Wychodzi ci to naprawdę dobrze, każdego dnia wygląda oszałamiająca i jednocześnie to wszystko do niego pasuje. Ja sama w życiu nie umiałabym stworzyć ani jednego takiego stroju, więc gratulacje. Fajnie też, że oni już się pogodzili, stęskniłam się.
    I tak, Alec, wiem, co czujesz. Zakupy są do bani!

    OdpowiedzUsuń